Tak na dzień dobry, a raczej dobry wieczór... skrót w tytule - MC, oznacza My Characters, ja i Miki będziemy się posługiwać tym skrótem w momencie, kiedy w opowiadaniu będą występować postacie tylko naszego autorstwa. Miłego czytania ^^
_____________________________________________________________________________
Znów czułam się samotnie. Jak zwykle, patrzyłam przez okno na zmierzch rozpraszający cień po ulicy. Było tak cicho, że zza szyby słyszałam melodyjne świsty wiatru. Mój czujny słuch wychwycił jeszcze jeden odgłos. Ktoś szedł, ciężko dysząc. Wbiłam wzrok w pogłębiającą się ciemność. W krąg światła dobiegającego z okien mojej kuchni, weszła jedna osoba, której nie spodziewałam się tu zobaczyć. Nierównym krokiem, do moich drzwi wolno kuśtykał ten, który skradł mi serce, by zrzucić je gdzieś z wodospadu - Hiro Akira. Z rany na głowie ciekła mu krew. CAŁY był w krwi. Jucha spływała mu po twarzy, szyji, klatce piersiowej, rękach, a nawet po spodniach i butach. Z trudem wstrzymałam zduszony okrzyk. Chłopak spojrzał na chwilę w górę. W tych umiłowanych przeze mnie oczach zobaczyłam jeszcze więcej smutku niż zwykle. A do tego jeszcze ten strach i cierpienie. Bardziej wyczułam niż usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Powoli zeszłam na dół pozwalając mu chwilę poczekać.
- Kto tam? - zapytałam głupio będąc już w korytarzu.
- Kira? - ach, ten słodki głos... nie da się go uchwycić, ani naśladować czy przypominać. Jest tak ulotny, że by go nie zapomnieć trzeba mieć go cały czas przy sobie. A najlepiej jego właściciela - Kira? To ja! Hiro! - otworzyłam mu.
- Hiro?! Chłopie, jak ty wyglądasz? Kopnęło cię wściekłe krówsko, a ty chciałeś oddać? - zażartowałam. Uśmiechnął się. Miał najpiękniejszy uśmiech na świecie.
- No coś mniej więcej... - odpowiedział.
- Weź mnie lepiej nie wkurzaj! Wchodź, a nie sterczysz, zaraz zapuścisz korzenie i sąsiadki będą się zachwycały jakiego mam pięknego kwiatka, a na urodziny zamiast dmuchanego basenu, dostanę przez ciebie doniczkę w pedalskie serduszka! - wypaliłam i wciągnęłam go do domu. Gdy to zrobiłam chłopak parsknął śmiechem.
- Jak mi brakowało tych twoich żartów... - westchnął.
- Nie gadaj tyle, tylko ściągaj te trampki, bo trzeba cię ogarnąć! Cały jesteś w keczupie!
- Eee... Krwi... - poprawił mnie.
- No przecież mówię, że w keczupie! Uszy się myje, a nie napieprza o krawężnik! - powiedziałam. Popchnęłam go do kuchni i zrzuciłam na fotel - Siedzisz, nie ruszasz się! - nakazałam władczo. Czułam jak Hiro przyglądał mi się kiedy robiłam herbatę. Gdy wstawiłam wodę, otworzyłam szafkę i wyjęłam apteczkę.
- Masz szczęście, bo wczoraj uzupełniłam zapasy w aptece.
- Normalnie szósty zmysł. Sam chciałbym być taki przewidujący. - zakpił i prychnął.
- Co się już fochujesz? A w kły chcesz? Master of foch się dziś włączył? Nie u mnie, mój panie, nie u mnie! - upomniałam go.
- Weź już, no! Wszystko mnie boli, a jeszcze się zmuszasz bym się śmiał! - zachichotał mój czarnowłosy rozmówca.
- Trzeba było mówić, że boli, tufto ty! - powiedziałam z miną znawcy i wkroczyłam do akcji z wacikiem i wodą utlenioną.
- Ta. I jak zwykle, tufta to ja... - marudził Hiro.
- Nie, twoja Szauma. - przekomarzałam się z nim - Ściągaj tą bluzę, no! - pogoniłam go.
- To nie bluza...
- A co?
- Bluza ^^. - odpowiedział. Najwyraźniej przeciągał sprawę.
- Ściągaj, albo sama to zrobię! - zagroziłam.
- Nieeee! - zażartował - Gliny! Gliny! Kobieta mnie gwałci! - śmiał się. Bez słowa ściągnęłam mu czarną, zakrwawioną bluzę i dokładnie go obejrzałam. Już wcześniej miał bandarze, ale całkowicie przemokły. Zdawało się nie być źródła tej krwi, lecz gdy się przyjrzałam, zobaczyłam pełno malutkich ran.
- Uhu huuu... - zaczęłam patrząc mu w oczy.
- Co? - zapytał - Czy to coś poważnego?
- Nie znam się na medycynie... - oznajmiłam - ale ja tutaj widzę niezły burdel! Pod prysznic, ale mi to już! - wrzasnęłam - W gorącej wodzie! Jak będzie boleć, lej więcej i bardziej gorącą!
- Ładnie, ładnie... Teraz to masochizmu dzieci uczą... - zachichotał wstając z fotela.
- To chodź! Będziemy się uczyć WDŻ'u! - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. Hiro spojrzał na mnie uważnie i uśmiechnął się.
- Wezmę prysznic, zeszyt i piórnik w łapę i już do ciebie biegnę! - zapewnił i puścił mi oko. Gdy wszedł do łazienki, natychmiast zapłonęłam rumieńcem. Zacisnęłam powieki i pięści, po czym zaczęłam powtarzać sobie ciągle "GŁUPIA! GŁUPIA! GŁUPIA!". Po dziesięciu minutach Hiro mnie zawołał.
- Kira! Come tu na chwilę! - poprosił. Weszłam do mej łaźni i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Już jestem gotowy! - powiedział, był ubrany tylko w ręcznik.
- Nie, nie jesteś! - zaprzeczyłam - Wezmę stare ciuchy mojego starszego brata. - chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam - Tamte się już nawet nie dopiorą. - wyjaśniłam otrzymując z jego strony nieme "AHA". Pobiegłam po rzeczy i wróciłam niosąc mu jakieś bokserki. Bez słowa rzuciłam mu je i się ulotniłam.
- Nie no, lepszych to już wybrać nie mogłaś! - prychnął Hiro. Wyszedł z łazienki, a ja niestety nie powstrzymałam się od brechtu.
- Tak! Różowe bokserki są najlepsze! - krzyknęłam, pokładając się ze śmiechu z tych błękitnych króliczków naszytych na gaciach.
- Jak cię złapię, to ręka, noga, mózg na ścianie! - ryknął.
- Dzieci wojny na tapczanie! - dokończyłam za niego. Uciekłam do swojego pokoju. Słyszałam za sobą jego kroki. Byłam już u siebie, gdy poczułam w talii jego uścisk.
- Mam cię! - zdążył krzyknąć, zanim oboje wylądowaliśmy na łóżku.
- Złaź, kurde! Nie ważysz pięć kilo, żeby się na mnie kłaść! - wrzasnęłam.
- Powiedziała, co wiedziała... - mruknął ze śmiechem, po czym unieruchomił moje kończyny.
- Ale nie zamierzasz... - zaczęłam nieśmiało.
- Zamierzam. - przerwał mi. Bym się już nie odzywała rozchylił moje usta swoimi i złączył je ze sobą. Dziko wepchnął mi język do gardła, aż zaczęłam się krztusić. Oderwaliśmy się od siebie, a nasze wargi zlepiała wspólna stróżka śliny.
- A tego w programie WDŻ nie było... - wyrzęziłam z trudem łapiąc powietrze.
- Wiesz co? Ty to nie potrafisz być romantyczna! - prychnął.
- Znalazł się romantyk, od siedmiu boleści! Potrafię! - zaprzeczyłam - I ci nawet pokażę jak! - złapałam go za włosy i przyciągnęłam do siebie.
- Ała! Boli! - krzyknął.
- Miłość czasem boli... - wytłumaczyłam chichocząc. Zaczęłam składać delikatne, przesączone słodyczą pocałunki na jego bladej szyji - Kocham cię... - szepnęłam.
- Serio?
- Najbardziej serio na świecie. - w tym momencie, wiedziałam już, że tej nocy coś stracę, a jednocześnie zyskam. Hiro cały czas patrząc mi w oczy, ostrożnie zdjął moją koszulkę. Gdy nie spotkał się ze sprzeciwem z mojej strony, zaczął być odważniejszy. Rozpiął moje spodnie i zdjął je ze mnie, szybkim, pełnym gracji ruchem, jakby robił to już setki razy.
- Hiro... - zaczęłam - Ja tego serio chcę... Ale, czy ty już wcześniej miałeś z dziewczyną do czynienia w... w łóżku?
- Tobie mogę być szczery... - wyszeptał - Ty jesteś tą pierwszą. I mam nadzieję, że jedyną.
- Mówiłam już, że cię kocham? - zapytałam.
- Tylko miliard razy! - zażartował i uśmiechnął się. Zaczęłam delikatnie obsypywać pocałunkami jego klatkę piersiową. Schodziłam coraz niżej, aż w końcu trafiłam na gumkę różowych bokserek w króliczki.
- Nie mogę się doczekać... - wyszeptałam - Aż ciary przechodzą! - dodałam. Hiro zrobił się czerwony jak cegła i zaniemówił. Bez słowa ja przejęłam inicjatywę. Po kilku chwilach, oboje nie mieliśmy na sobie już nic.
- Połóż się i rozluźnij. - Hiro odzyskał w końcu mózg.
- A będzie boleć? - zapytałam.
- Skąd mam wiedzieć? Nie uważałem nigdy na WDŻ... - przyłożyłam palec do jego ust. Chłopak głęboko westchnął i... poczułam straszliwy ból. Jakby rozrywało mnie od środka. Powoli, uczucie to ustępowało przyjemnemu ocieraniu, a po chwili już krzyczałam z rozkoszy.
- Hiro... Kocham cię... - pisnęłam między kolejnymi jęknięciami. Straciłam poczucie rzeczywistości, ale po jakimś czasie, słyszałam coraz głośniejsze jęki mojego ukochanego. Po chwili... aż mnie zatkało. Serce stanęło mi na chwilę, a po ciele przeszedł przyjemny, ciepły dreszcz. Hiro wyszedł ze mnie i dysząc opadł na łóżko. Oboje byliśmy wykończeni. Po mniej więcej godzinie bezczynnego leżenia poczułam, że chłopak wstał. Zaczęłam słyszeć wilcze kroki po całym domu, a potem trzaśnięcie drzwi. Ubrana tylko we wspomnienie tej nocy stanęłam przy oknie i przyglądałam się, jak mój Hiro pod postacią psa, otoczony dziwnymi cieniami odchodzi. Zdziwiło mnie to, że w tym jednym momencie, w oczach mojego słodkiego diabła zobaczyłam wrota do nieba.
Uwaga!
Założyłam ten blog razem z Miki Moon, by nauczyć się pisać love story. Jeżeli lubisz lovki, kisski i te sprawy to zapraszamy do czytania :3 jeżeli nie, to od razu ostrzegam, że ten blog jest nie dla Ciebie XD miłego czytania!
czwartek, 31 marca 2016
UF!Sans x Aiko- Undertale
Postacie należą do:
Frisk, Flowye, Toriel, Undyne, Alphys, Asriel,
Asgor, Papyrus I Sans:Toby Fox
UnderFell: I don’t have fucking idea…
Aiko:Miki
Moon(Ja)
Wiecie jak
to jest kiedy kochacie kogoś tak mocno że zrobilibyście dla niego wszystko i
kiedy już prawie wam się udaje to ktoś po prostu… Sprawia ze ta osoba zapomina?
Niestety ty nie… Ty dalej wszystko pamiętasz… Ja tak właśnie miałam… Cholerny
Reset w rękach małej Frisk jest moim przekleństwem… Może jednak od początku… Aiko to moje imię,
wpadłam do dziury która powinna mnie wywalić
w Undertale, ale stwierdziła ze nie i jestem sobie w Underfell. Znam to
dobrze… Cóż tu dużo wyjaśniać… Nie umiem jestem w tym kiepska… O kurde… Kolejny reset… No cóż… No to idę.
Przyzwyczaiłam
się już do tego gdzie żyję… Pomagam w lokalnej gazecie i w restauracji, jedyne
co dobrze umiem to trochę pisania i gotowanie… Starcza mi na życie, zwłaszcza
ze kiedy są resety mi pieniądze nie giną, a zostają. Zazwyczaj reset następuje po kilku dniach,
ale nie tym razem… Frisk zawsze przychodziła i przedstawiała mi obiekt moich
westchnień czyli Sansa. Więc wyobraźcie
sobie moje zdziwienie kiedy pewnego poranka, kilka dni po tym jak powinno być
to cholerne odnowienie gry bo nigdy jej to tak długo nie zajmowało… Maksymalnie
3 tygodnie, kiedy to Frisk zapukała do moich drzwi, dziś akurat miałam wolne, w
ręce trzymała Flowyego, a w drugiej paczkę ciastek, za nią stała Toriel, wysoka
kobieta przypominająca kozę ubrana na czarno z białą sierścią, czerwonymi
oczami i czarnymi workami pod oczami, zazwyczaj bałam się tego stwora, ale
teraz już się przyzwyczaiłam.
-Cześć…-
zaczęła brązowowłosa. Spojrzałam na nią różniła się od oryginału… Nosiła czarną bluzkę z czerwonym paskiem,
czarne buty, czerwone długie skarpetki no i lekkie worki pod oczemi.
-Witaj…-
oznajmiłam i spojrzałam zaciekawiona na Toriel. Przerośnięta koza westchnęła i
spojrzała w bok, nie za bardzo się lubiłyśmy.
-Posłuchaj
Aiko… Frisk postanowiła z nami zostać…
Lubi ciebie, a ty ją… Więc… Może zamieszkasz z nami?- czułam się jak by ktoś
przyjebał mi młotkiem wielkości stadionu do piłki nożnej.- Wiem ze to dziwne…
Ale nie będziesz tylko z nami… Na razie jeśli możesz przemyśl to i zaopiekuj
się Frisk na parę godzin, dobrze?- pokiwałam głową jak ten debil, cóż lubiłam
tą małą…
Siedziała i
milczała tak już od godziny… Nasza herbata była już letnia, a ciastka powoli
znikały. Patrzyłam na nią trzymając ręce na stole, łokcie oparte o ławę, a
broda na dłoniach. Wzięłam łyk napoju, dziewczynka poszła w moje śladu, po czym
wzięła głęboki oddech.
-Czemu
jeszcze nie zresetowałaś? -zadałam w końcu pytanie.
-Bo… Miałam
każde zakończenie… W mordercy nie ma nic dobrego… W normalnym tak samo… Wracam
do sierocińca*, a teraz..? Jest
idealnie, poza jednym… Nie mam wszystkich obok, ty zawsze byłaś miła mimo tego
ze ty i Sans… Nie mogliście być razem przeze mnie… Chce to naprawić…-
spojrzałam na nią zszokowana.- Widać jak bardzo go kochasz… On też za każdym
razem pokazuje ze mu się podobasz, wiec… Tym razem obiecuję że nie będzie
resetu.- uśmiechnęłam się lekko i wypiłam herbatę, brązowooka z resztą też więc
zabrałam kubki i poszłam zrobić kolejną.
-Chciałabym
ci uwierzyć…- szepnęłam ze smutnym uśmiechem.
*Kilka miesięcy później*
Frisk tak jak obiecała nie zrobiła resetu… Na razie
oczywiście… Zamieszkałam razem z nimi, tak jak obiecałam. Dom funkcjonował bez
większego problemu. Ja, Toriel i chłopcy pracowaliśmy więc rachunki nie były
problemem. Frisk zazwyczaj zostawała z Flowem, albo Papyrus kazał zostać
Sansowi w domu… Brązowooka za wszelką cenę próbowała mnie przekonać do
pokazania swoich uczuć Sansowi. Nie miałam zamiaru tego robić… Ale dziewczynka
była sprytna i miała już plan…
-Nie ma
mowy! Czemu wy idziecie a my nie?!- zakwiliłam do Toriel. Obie się polubiłyśmy
i nazywałam ją teraz ciocią.
-Sans ma
jakąś karę od Papyrusa, a o ile pamiętam dziś ty zmywasz naczynia i podlewasz
kwiatki.- powiedziała kozica głaszcząc mnie.- To tylko kino, jak oboje
będziecie grzeczni pozwolę wami iść jutro, Undyne i Alphys też idą dopiero
jutro wiec nie będziecie sami, chyba ze chcecie- zachichotała. No cóż… Frisk
przekonała WSZYSTKICH do tego że ja i Sans powinniśmy być razem. Normalnie
skakałabym z radości, ale mam dość cierpienia i obawy przed następnym dniem…
Dziennie śpię jakieś 4 godziny ze strachu…
-Zrobię to
po powrocie obiecuję!- zakwiliłam. Czerwonooka spojrzała w bok.
-W sumie
zawsze robiłaś to po czasie po którym obiecywałaś…- tak! Łamie się! Frisk
zmarszczyła lekko brwi, jej plan może się nie powieść, ale niestety to dziecko
ma za duży wpływ na nich.
-Okej, to
Sans zostaje sam?- spytała. Spojrzałam na niskiego kościotrupa, wyglądał jak by
dostał czymś w twarz. Czemu ja jestem taka miękka.
-Dobra… Zostanę…-
powiedziałam i poszłam zmywać naczynia.
Z pomocą
Sansa posprzątanie całego domu zajęło mi niecałą godzinę. Teraz siedzimy razem
przed telewizorem jedząc popcorn i pijąc… cóż ja piję cole, a on musztardę. W
TV leciała jakaś komedia niestety romantyczna, oboje albo komentowaliśmy
głupotę albo się śmialiśmy, kochałam z nim tak siedzieć. Po pewnym czasie
szkielet lekko się przysunął i objął mnie ramieniem, myśląc ze jest pijany wtuliłam się w niego,
wiele razy tak zasypiałam, to był jedyny czas kiedy się porządnie wysypiałam.
Nagle poczułam jak się poruszył, cóż i tyle z dobrego snu…
-Aiko…-
szepnął, jego kościste dłonie objęły moje Poliki i zmusiły mnie do patrzenia
prosto w jego oczodoły z małymi białymi kropkami. Moje serce zatrzymało się na
chwilkę by po chwili zacząć bić z szybkością auta formuły 1. Kościotrup powoli
nachylił się i mnie pocałował. Zimny pocałunek niczym pocałunek od samej
śmierci… Pocałunek którego pragnęłam od tak dawna… Nie wiem co we mnie
wstąpiło, nie myślałam przez tą krótką chwilę i to był błąd, po chwili
siedziałam na kościstym ciele Sansa, które zawsze mnie pociągało, całowałam go,
a on mnie, złapał moje ręce, a jego czerwone, magiczne „macki” oplotły je.
Spojrzałam na niego, pogładził mój polik, macki owinęły moje nogi, tak że byłam
prawie przykuta do kanapy… Kurwa mać wale to! Sans zgwałć mnie, zrób co chcesz,
nie obchodzi mnie NIC! Reset smeset! Dużej nie wytrzymam! Kościotrup nachylił
się nade mną i szponem pogładził prawą część mojej twarzy robiąc małą rankę,
nie bolało mnie to…
-Frisk
powiedziała mi że mnie kochasz… Od zawsze… Czemu nie mówiłaś?- złapał mnie
lekko za gardło dusząc mnie delikatnie. Nie bałam się, wiedziałam że mnie nie
zabije, lekki ból ukuł mnie w okolicach gardła.- Aiko… Nie wytrzymam dłużej…
-szepnął mi do ucha, po czym jego czerwony, również stworzony z magii, język
został wepchnięty w moją buzię, bez namysłu oddałam brutalny pocałunek,
odczuwałam ból… Ale to był przyjemny ból.
-Powiedz to…
Powiedz! -przyciągnął mnie do siebie przerywając pocałunek.
-Kocham cię…
-szepnęłam łapiąc oddech. Potem pamiętam tylko to ze rozebrał siebie i mnie,
ból gdy we mnie wszedł i krzyki rozkoszy po pewnym czasie.
Ranek
wepchnął się jak ostatni chuj przez okno świecąc mi po oczach. Wnerwiłam się i
przewróciłam na drugi bok, co ja kurde jestem?
Mam wolne aż do trzynastej więc śpię do jedenastej, dajta mi spokój…
Poczułam przyjemny zapach… bez wahania wtuliłam się w rzecz, osobę czy co to
tam było… Okazało się to być opcją drugą.
-Już
wstałaś? -zapytał ktoś ziewając. Moment! Zatrzymać traktor, ciągnik stop! Otworzyłam
oczy, patrzyłam prosto na Sansa.- Hej jak tam po wczorajszym? Wiem ze byłem
trochę brutalny ale taki już jestem…- zaczął, nie dałam mu dokończysz, złapałam
jego czaszkę w ręce i zaczęłam całować go po całej, bialutkiej łepetynie.
Od tego
zdarzenia minął równo rok… Zabawne… Frisk zaczeła randkować z synem króla i
królowej, Asrielem, Alphys i Undyne się zaręczyły a ja i San jesteśmy parą… Na
razie obietnica którą złożyła mi Frisk jest dotrzymywana, mam nadzieję że tak
zostanie
*Najbardziej
prawdopodobne jest właśnie to ze Frisk jest z sierocińca... Dla tego Toriel
mogła ją tak łatwo adoptować, bo przecież gdyby miała rodziców nie mogłaby
zostać z naszą kochaną Dreemur, nie?
KRÓTKI BONUS
Sans i ja
siedzieliśmy na tarasie, chłopak w nowej, zrobionej przeze mnie bluzie na
rocznice i ja w zwykłej, zakładanej przez głowę bluzie którą kochałam. Piliśmy
herbatę, reszta poszła na zakupy, co mam powiedzieć, nie nasza kolej… Szkielet
popatrzył na mnie z ukosa. Pomimo ze byliśmy parą rzadko okazywaliśmy sobie
czułości, ani on ani ja nie byliśmy fanami całowania się po kontach kiedy „nikt
nie patrzy”. Zdziwiło mnie wiec kiedy szkielet zamiast zostać na swoim miejscu
przybliżył się i przyciągnął do siebie. Zdziwiłam się, było to bardzo dziwne
zachowanie ja na niego. Zachowywał się dziwnie od rana, nie zdziwiło mnie kiedy
nie dał mi prezentu, nie spodziewałam się ze będzie pamiętać o czymś tak błahym
jak nasza rocznica. Szkielet zmusił mnie do nachylenia się i pocałowania go, to
akurat kochałam… Rzadkie ale pełne pasji i namiętności pocałunki.
-Ch…chcesz
iść ze mną do Grilbyz?- Grilbyz to bar do którego Sans kocha chodzić, też lubię
czasem tam iść maja niezłe frytki…
-Jasne.-
powiedziałam wstając. Wystawił swoją kościstą dłoń.
-Znam drogę
na skróty.- powiedział. Podałam mu moją dłoń z lekkim uśmiechem, jedyne chwile
kiedy trzymamy się za ręce to samotne, nocne spacery oraz seks… Zamknęłam oczy,
a po chwili czułam już znajomy zapach tego baru, alkohol, drinki, Fast food… Usiedliśmy przy jednym ze stolików i
zamówiliśmy burgera i frytki, do tego musztarda i ketchup. Oboje zaczęliśmy
jeść, znaczy ja zaczęłam… Spojrzałam na szkielet zdziwiona ten podsunął mi
jakieś pudełko.
-Nie
zapomniałem, okej? -burknął. Oniemiałam, faktem jest że nie wychodził dziś nigdzie
na dłużej niż pół godziny i nie zdążyłby pójść do miasta bo nasz dom jest za
daleko od strefy sklepów… - No otwieraj, nie mamy całego dnia!- powiedział
czerwony. Otworzyłam pudełko i poczerwieniałam, w środku był naszyjnik z
czaszką szkieleta, cóż niby dziwny prezent dla dziewczyny, zwłaszcza na rocznicę,
ale umówmy się chodzę z kościotrupem. Wstał i pomógł mi to założyć.
-Zostań w
nim w nocy- szepnął mi do ucha, poczerwieniałam, ale nic nie zrobiłam,
pozwoliłam mu delikatnie pocałować moją szyję.
Do mojego
pokoju weszliśmy podczas pocałunku. Zazwyczaj kochaliśmy się u mnie, bo mam
pokój najbardziej oddalony od wszystkich. Bez zbędnych ceregieli rozebrał mnie,
a ja nie pozostałam mu dłużna. Pomimo że miał jedynie kości i magicznie
stworzone przyrodzenie sprawiał ze nie mogłam się opanować. Słodkie i delikatne
pocałunki po szyi przerodziły się w kąsanie przez jego kły i lizanie. Jęczałam,
wiedziałam że za chwilę oszaleje, ale nie przerywałam tego. Złączył nasze
dłonie, a ja zaczęłam jęczeć z rozkoszy kiedy we mnie wszedł.
-S…Sans~! –piszczałam-
B….błagam więcej!- nie mogłam się opanować. Pocałował mnie z językiem, kochałam
gdy to robił… Uwielbiałam go za charakter, za jego siłę, ale to co robił w
łóżku doprowadzało mnie do szaleństwa. Jęknęłam przeciągle kiedy jego nasienie
dostało się do środka mnie, nie robił tego często. Dyszałam patrząc na niego
przymrużonymi oczami.
-Cholera…-
zaklął pod nosem. Zaczął gładzić moje włosy, zdziwiłam się bo do tond nigdy
tego nie robił.- Nie mogę się opanować widząc cię w takim stanie…- szepnął
ostro i wbił ostre kły w moją szyję, stróżki krwi poleciały, a ja zajęczałam
przeciągle.- Aiko…- szepnął gdy już przestał zlizywać moją krew.
-T…tak? -wydyszałam.
-Wyjdź za mnie…- usłyszałam i zobaczyłam jak na mojej lewej
ręce jest srebrny pierścionek z czaszką. Nie musiałam nic mówić, po prostu
pocałowałam go namiętnie, a reszta nocy upłynęła bardzo przyjemnie.
Od Autorki:
No cóż mogę
powiedzieć… Nic, a nic…. Miłość to szmata i głupota którą trzeba robić we dwoje…
Osobiście po raz pierwszy napisałam coś bez oryginalnej fabuły tylko o tym ze
to love… Z drugiej strony chuj, a nie love mi wyszło… Jebać to idę się nażreć marchewek!
(Autorka aktualnie nie myśli… Swoją drogą chyba nigdy nie myślała)
Frisk ta w czarnej bluzce.
Papyrus
Toriel
Sans
Aiko
wtorek, 29 marca 2016
Kira X Alexandra
To moje pierwsze love story jakie napisałam jakiś czas temu. Możliwe, że ktoś je czytał na moich dwóch innych blogach, do których podam tutaj kiedyś linki. Postacie są mojego autorstwa po za Lukiem i Lizzy, których właśnie wymyśliła Miki Moon. Z góry proszę o nie kopiowanie treści. Miłego czytania!
___________________________________________________________________
Nuka układał butelki piwa na szklanym blacie stołu. Z kuzynką, z którą mieszkał organizował imprezę, a do przybycia gości pozostało czterdzieści minut.
- Annie! Streszczaj się, a nie siedzisz z tą dupą i żresz te chipsy! Potem marudzisz, że tłuszczem obrastasz. Wszystko robię sam! Rozwieś chociaż balony i serpentynę! Gdybyś mi pomogła już dawno było by wszystko zrobione! - krzyknął zmęczony i zdenerwowany czerwonowłosy.
- Boże! Spraw aby mi się tak chciało jak mi się nie chce! - rzekła rudowłosa wyciągając ręce do sufitu - Już się biorę do roboty! Nie stresuj się tak! Stres piękności szkodzi. Nie wiedziałeś?
- Skończ pierdzielić tylko rusz te dupsko swoje szanowne. - prychnął. Annie się zaśmiała. Wzięła z szafy wstążki i zaczęła wieszać balony, które wcześniej nadmuchał jej kuzyn. Po pół godziny wszystko było gotowe. Pozostało tylko czekać na gości. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nuka pobiegł otworzyć, bo wiedział że Annie się nie pofatyguje. Była zbyt pochłonięta serialem w TV. Pierwszym gościem był Kira. Najlepszy przyjaciel Nuki od czasów podstawówki, a nawet wcześniej. Oboje nosili glany, czarne ubrania i mieli rozczochrane włosy z grzywką na bok.
- Yo, men! Piona! - przywitał się czarnowłosy i podali sobie dłoń.
- Hejunia! - zaśmiał się Nuka i wpuścił chłopaka do środka.
- I jak tam plany z Alexandrą? Powiesz jej to dzisiaj? Czy nadal będziesz zwlekał kolejny rok? - spytał się czerwonowłosy.
- Powiem i chuj! Tyle lat czekałem i mam dość chowania się w cieniu! - padła odpowiedź Kiry.
- No w końcu! Nie pozwól by dziewczyna twojego życia myknęła ci sprzed nosa! - ucieszył się Nuka.
- Jednak boję się że mnie wyśmieje... ona lubi słodkie i urocze rzeczy, a do tego ma wredny charakter... więc wątpię, że spodoba jej się chłopak w glanach. - zmartwił się turkusowooki.
- Znam Alex na tyle, że wiem iż ona nie patrzy na takie szczegóły... - rzekł czerwonooki. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile pewności siebie dodał Kirze. Znów rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem otworzył czarnowłosy, bo Nuka musiał zaliczyć wizytę w toalecie. Chłopak zdrętwiał. Za drzwiami stał odwieczny obiekt jego westchnień.
- Cześć, Kiruś! - przywitała go z uroczym uśmiechem, który pasował idealnie do jej dziecięcej twarzy.
- He... Hej! - chłopaka aż zamurowało. Ostatni raz Alex uśmiechnęła się do niego w ten sposób kilka lat temu. Poczuł słodki zapach jej owocowych perfum. Aż się prosiła by ją przytulić ,gdy tak niewinnie stała w progu trzymając ręce w kieszeniach czarnej bluzy z kocimi uszkami na kapturze.
- Wejdź! - wpuścił ją do środka.
- Mam coś dla ciebie. - oznajmiła.
- Dla mnie? - zdziwił się. Ostatni raz dostał od niej prezent w czasach dzieciństwa. Był to pluszowy czarny kot. On wtedy kupił jej białego.
- Tak. Z tego co wiem, po za malowaniem uwielbiasz też grać na gitarze! Pewnie masz takich pełno w domu, ale myślę że ci się spodoba! Sama ją robiłam! - rzekła Alexandra wyjmując z kieszeni wystruganą z drewna, opaloną kostkę do gitary zawieszoną na rzemyku. Założyła ją chłopakowi na szyję.
- Wooow! Dziękuję ci! To najlepsza kostka jaką w życiu miałem! - uśmiechnął się i przytulił ją. Ta zaczęła się dusić w jego niedźwiedzim uścisku.
- Nie ma za co! - zaśmiała się i puściła mu oczko. Znów rozległo się pukanie do drzwi. Alex otworzyła. Pod domem stało około trzydziestu osób. Po chwili było już słychać głośne śmiechy. Nuka włączył muzykę na wzmacniaczach. Wszyscy się przywitali, a impreza się rozpoczęła. Goście rozeszli się po domu i poczęstowali piwem. Nuka wziął Kirę na bok by porozmawiać.
- Słuchaj, men. Teraz albo nigdy. Znajomy Annie, ten spedalony typek, dostawia się do Alex! Zagadaj do niej, a nie siedzisz i bąki zbijasz! - powiedział.
- Ale ja nie wiem o czym mam do niej zagadać! - Kira podrapał się po głowie.
- O dupie Maryny! O pogodzie nawet! - zaśmiał się czerwonooki. Czarnowłosy podszedł do Alex i usiadł obok niej. Wyjął telefon i udawał, że pisze SMSa. Dziewczyna się zaśmiała.
- Kira... Ty trzymasz telefon do góry nogami! - spostrzegła.
- A no tak! - chłopak zaczerwienił się na twarzy. Schował telefon do kieszeni - upalny mróz dzisiaj, co nie? - dodał po chwili. Nuka słysząc rozmowę schował twarz w dłoniach.
- Jest okej? Dziwnie się zachowujesz... - Alex nie było do śmiechu.
- Jest git! To tylko stres! Nic mi nie jest! Po prostu muszę wyluzować... - uśmiechnął się przymusowo. Czarnowłosa podała mu piwo.
- Wypij. Pomoże! - puściła mu oczko. Do nich podszedł znajomy Annie, któremu Alexandra wpadła w oko. Wygląda jak klon Justyny Ciper(Justina Biebera) - pomyślał Kira.
- Chodź, lalunia! A ty się od niej odwal, bo jest zajęta! - rzekł blondyn. Turkusowooki miał ochotę się roześmiać, ale zachował powagę.
- Po pierwsze, nie jestem lalunia. Po drugie, nie przypominam sobie bym miała faceta. Po trzecie, nie odzywaj się tak do mojego przyjaciela! Narty! - krzyknęła Alex.
- Nie wiesz co tracisz! - prychnął i odszedł podrywać inne dziewczyny.
- Pfff... no na prawdę dużo! - roześmiała się. Ze zdziwieniem spojrzała na Kirę, który wyzerował całe piwo w kilka sekund i odłożył pustą butelkę na stół.
- Tak szybko?! - zapytała.
- No ba! Przynajmniej się wyluzowałem. Możemy pogadać? Chodźmy w cichsze miejsce. - rzekł chłopak. Kiwnęła głową. Poszli do kuchni i stanęli przy lodówce. Kira oparł się o ścianę.
- Od razu mówię! Jestem trzeźwy! I od czego by tu zacząć... - zaczął drapać się po głowie.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć... - złapała go za obie ręce.
- Alex? Nie pomyliły ci się osoby? Zawsze myślałem, że ty coś czujesz do Shiro... - zdziwił się. Domyślał się co ma na myśli.
- Nie, Kira. - podkreśliła jego imię.
- Że co? Ja? Alex... jesteś pijana! - wyrwał jej swoje dłonie.
- Tak. Ty, Kira. Zawsze byłeś tylko ty, a nie Shiro.
- Alex! Ty jesteś pijana! - nie chciał by mówiła mu takie rzeczy pod wpływem alkoholu.
- Nie jestem pijana tylko trochę zmęczona. Nawet jednego piwa nie skończyłam. Nuka może ci to potwierdzić! - powiedziała.
- Dlaczego Nuka? - zapytał.
- Bo sam mi podał. Znaczy... zabrałam mu i musiał wziąć sobie drugie! - odparła - Wiem, że tego chcesz. Ja też chcę! - zaczęła całować go po szyi. Zauważyła to Lizzy. Stuknęła swojego chłopaka Luka w ramię.
- Patrz! - pokazała palcem w stronę Kiry i Alex.
- Wiedziałem, że coś w końcu zaiskrzy! - powiedział brązowowłosy.
- Alex... - Kira odepchnął lekko dziewczynę od siebie.
- Dlaczego? - spytała.
- Bo ci nie wierzę! Wyśmiejesz mnie albo coś... Wredota i trolling to twoje cechy charakterystyczne i wszyscy o nich wiedzą! Niestety ja zakochałem się w tobie i nie wiem co z tym zrobić. - powiedział po czym chciał odejść.
- Kiruś! - złapała jego dłoń i splątała ich palce - Właśnie mi coś uświadomiłeś i dziękuję ci za to! Przepraszam za całe zło jakie ci wyrządziłam. Byłam najgorszą przyjaciółką na świecie! - spuściła głowę w dół.
- Powiedz. Co zrozumiałaś przez to, co ci powiedziałem? - poprosił.
- Że jestem wredną, podłą i egoistyczną suką. - mruknęła - Pomożesz mi to zmienić?
- Postaram się... - pocałował ją - Przepraszam! - speszył się.
- Żartujesz sobie?! Ja już dawno chciałam to zrobić! - oznajmiła. Kira ją objął i znów złączył ich usta ze sobą. Tym razem pocałunek był dłuższy. Lizzy i Luk nie spuszczali z nich oczu.
- Chciałabym się ciebie o coś zapytać... - Alex zaczęła nie pewnie.
- Na wszystkie pytania odpowiadam tak! - uśmiechnął się głupawo.
- Masz brata? - zapytała.
- Cooo?! - Kirze opadła szczena - Mam brata. Nazywa się Hiro. A co?
- Bo znajoma szuka faceta i chcę jej pomóc! - objęła go.
- A mi się wydaje, że o coś innego ci chodziło... - spojrzał podejrzliwie.
- Tak. - pisnęła.
- O co? - zainteresował się.
- O to! - pocałowała go.
- Czy możesz mnie pocałować? - Kira lekko się zdziwił.
- Nie. - zaśmiała się Alex.
- To o co w końcu?
- Czy... - uśmiechnęła się dziwnie.
- Chcę być z tobą? - dokończył za nią.
- Tak. - odparła i patrzyła na niego spokojnie.
- Ty jeszcze się pytasz?! Jesteś dziewczyną moich snów! - przytulił ją mocno.
- Ciągle się liżą i przytulają! - Lizzy patrzyła na nich zadowolona.
- Daj im trochę prywatności kobieto! - odparł Luk.
- Kira... Odwieziesz mnie do domu? Bo coś się źle czuję... - mruknęła Alexandra.
- Dobrze. - zgodził się i zaprowadził ją do auta.
Po dwudziestu minutach byli na miejscu.
- Odprowadzić cię pod drzwi? Czy poradzisz sobie sama?
- Chodź ze mną. - oznajmiła Alex. Kira szybko wysiadł z samochodu i ją objął. Zaprowadził dziewczynę pod drzwi.
- To ja już idę. - chciał ją pocałować.
- Dlaczego? Może wejdziesz na herbatkę? - zaproponowała.
- No dobrze. - uległ i wszedł z nią do środka. Alexandra zamknęła drzwi, puściła brzuch i się wyprostowała.
- To chcesz herbaty? - zapytała wesoło.
- Nie. Dziękuję. - powiedział oschle.
- To po co tu przyszedłeś? - oburzyła się.
- Wiedziałem, że tak będzie! - Kira skierował się do drzwi, ale Alex go złapała.
- Przestań! To był żart!
- Nie za śmieszny! - prychnął - Już cię brzuch nie boli? - zdenerwował się.
- To była wymówka byś tu ze mną przyjechał! - wytłumaczyła się.
- Nieźle kłamiesz! Talent masz! - wybuchł. Nigdy nie tolerował tego typu zagrywek.
- Przepraszam! Nie chciałam! - posmutniała.
- Dobrze. To zrobisz tą herbatę? - spytał, a Alex od razu się uśmiechnęła.
- Już! - pobiegła do kuchni. Wstawiła wodę do czajnika i wróciła. Usiadła obok Kiry na sofie i się do niego wtuliła.
- Kocham cię. - pocałowała go za uchem.
- Ja ciebie od bardzo dawna kocham. - spojrzał się na nią - Ale jak chciałaś bym tu z tobą przyjechał, to trzeba było powiedzieć, a nie symulować chorobę! - dodał złośliwie.
- No i teraz będzie wypominał! - zaśmiała się. Kiedy usłyszała gwizdanie czajnika poszła do kuchni. Zaparzyła herbatę i zaniosła ją do pokoju. Kiedy napój wystygł chłopak wziął łyka.
- Pycha herbatka! - pochwalił. Ta nie słuchała. Była w niego zapatrzona - Alex? - zawołał.
- O co chodzi? - ocknęła się.
- Odleciałaś na chwilkę. - oznajmił krótko. Ta przybliżyła się do niego i zaczęła całować.
- Alex, przestań. - poprosił Kira.
- Dlaczego? - zapytała lekko zdziwiona.
- To wszystko dzieje się zbyt szybko! - odparł. Był wściekły na samego siebie - Ja już chyba pójdę. - rzekł.
- Kiruś! Zaczekaj! Dlaczego? - złapała go za ramię.
- Bo jest już późno. - padła odpowiedź chłopaka.
- No właśnie! Więc powinieneś zostać! Nie puszczę cię w takie ciemności! Już po pierwszej w nocy! - powiedziała spoglądając na niego.
- Ale ja muszę. Mój ojciec jest nadopiekuńczy! Mimo, że mam dwadzieścia lat nie chce dać mi się wyprowadzić! - wstał - Szczerze to z niechęcią, ale muszę.
- Proszę! - spojrzała błagalnie.
- Dobrze. - zgodził się. Nie potrafił jej odmówić.
- Serio? - chciała się upewnić.
- Tak. - puścił jej oczko. Alexandra mocno go przytuliła. Pociągnęła chłopaka za sobą. Zaprowadziła go do łazienki. Wyjęła ogromny, różowy ręcznik z białej szafki.
- Wykąpiesz się ze mną? - zapytała z nadzieją.
- No nie wiem! - wystawił język. Alex bez krępacji zaczęła się rozbierać. Po chwili była naga. Chłopak widząc jej ciało zrobił się cały czerwony. Podeszła do niego i pocałowała. On zdrętwiał i nie zauważył kiedy ta go rozebrała. Przeraziło ją jego wychudzone ciało. Prawie jak u anorektyka. Do tego miał pełno blizn po operacjach. Udała, że tego nie zauważyła. Po chwili wskoczyła do wanny i zaczęła napuszczać wodę. Kiedy wanna była pełna spienionej wody chłopak dołączył do dziewczyny.
- Cholera! - wrzasnął z kwaśną miną.
- Coś się stało? - zapytała Alex.
- Woda trochę gorąca.- odparł.
- Zawsze się w takiej kąpię.
- Aha? - zdziwił się Kira. Nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Próbował przyzwyczaić się do wody.
- Spokojnie. - obdarowała go uśmiechem. Chłopak sięgnął po telefon do kieszeni spodni leżących na podłodze - Do kogo dzwonisz? - zainteresowała się. Gestem pokazał by była cicho i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Hej, tato! Chciałem ci powiedzieć, że dziś nie wrócę. Zostaję na noc u dziewczyny, bo się bardzo źle poczuła. - zaczął rozmowę.
- Dobrze! Tylko bez figielków! Jestem za młody na dziadka! - usłyszał żartobliwy głos ojca z słuchawki.
- Wyluzuj, staruszku! Do jutra! - pożegnał się i rozłączył. Odrzucił telefon gdzieś na bok. Alex zaczęła się śmiać.
- Cicho bądź! - ochlapał ją wodą.
- Tylko bez figielków! - przedrzeźniała się. Kira przytulił ją i zaczął masować po plecach.
- Kocham cię... - szepnął jej do ucha.
- Ja ciebie też. - oparła się o niego. Wtedy mocno go przytuliła.
- Bo mnie udusisz! - zakaszlał.
- Już, już! - cmoknęła go w policzek. Wstała i wyszła z wanny. Zaczęła się wycierać.
- Już nie wchodzisz? - zapytał smutno.
- Chcę się położyć. - odparła i ziewnęła.
- To ja z tobą! - oznajmił i wyjął korek by woda się spuściła. Wytarł się razem z nią. Alex ubrała szlafrok i zaprowadziła go do sypialni. Położyli się na łóżku.
- Co powiesz? - zapytała patrząc mu prosto w turkusowe oczy.
- Jesteś piękna! - odpowiedział chłopak. Alexandra się zarumieniła. Chwilę leżeli w milczeniu. Nagle usłyszeli z ulicy krzyki, pogwizdy i hałas tłuczonych butelek.
- Co się tam dzieje? - zapytał Kira. Alex podeszła do okna i zajrzała za roletę.
- Jakaś grupka dresów robi trzodę. - odpowiedziała i wróciła do łóżka. Patrzyła na Kirę jakby miała go zaraz zgwałcić - Tutaj tak zawsze, chociaż osiedle na takie nie wygląda. - zaśmiała się.
- Boże! Jak ty tu wytrzymujesz? - zapytał - Masakra!
- Jakoś muszę. - wzruszyła ramionami. Znowu zapadła cisza. Spojrzała na Kirę jakby miała coś zaraz zrobić. Złapała go za dłoń i przygryzła wargi.
- TY CHYBA ŻARTUJESZ?! - obleciał go strach.
- Poważnie. - zbliżyła się do niego i pocałowała w szyję.
- Alex. - powiedział spokojnie - Przestań! Nie chcę byś miała mi cokolwiek za złe! - dodał.
- No dobrze... - mruknęła - To ja idę spać. - ułożyła się na poduszce i wtuliła w chłopaka.
- Alex, przepraszam. Po prostu nie jestem na to gotowy. - rzekł.
- Jak długo czekałeś na tą chwilę kiedy będziesz przy mnie? - zapytała.
- Długo. Bardzo długo. - odpowiedział - Ale to nie oznacza, że od razu muszę się z tobą przespać! - pogłaskał ją po głowie.
- Rozumiem. - zgasiła lampkę - Dobranoc! - pocałowała go.
Następnego dnia kiedy Kira się obudził Alex nie było w łóżku. Wybiegł z pokoju jak poparzony gorącą wodą.
- Alexandra?! - zawołał.
- Tak? - usłyszał jej głos.
- Gdzie jesteś? - zapytał.
- W łazience, a gdzie? - odpowiedziała. Kira odgarnął czarną grzywkę z oka i pobiegł do niej. Stanął w drzwiach.
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Bo tak słodko spałeś! - cmoknęła go i znów skupiła się na robieniu makijażu.
- Że co? Słodko? - zarumienił się.
- Nie. Chrapałeś jak stary dziad. - rzekła. Kira z wrażenia usiadł na podłodze. Po chwili wstał i wrócił do pokoju żeby się ubrać. Kiedy Alex skończyła się malować wróciła do niego. Ten dla żartu klepnął ją po tyłku. Uśmiechnęła się.
- Czyżbyś zmienił zdanie?
- Może. - odparł obojętnie.
- Super! - pocałowała go.
- Ale to nie znaczy, że całkiem zmieniłem zdanie! - zaśmiał się.
- Zmienisz! - puściła mu oczko - Gwarantuję!
- Próbuj szczęścia! - zachichotał.
- Zamknij się! - krzyknęła i zaczęła go całować. Powaliła go na łóżko i nie pozwalała nic powiedzieć. Usiadła na nim i wtopiła w jego szyję. Kira oparł się pokusie. Alexandra zrzuciła z siebie ubrania na podłogę. Czarnowłosy spojrzał w jej miętowe oczy. Wiedział, że już nie ma wyboru i sam się rozebrał. Po chwili poczuła, że chłopak wszedł w nią. Zabolało ją mocno. Jednak po jakimś czasie było jej coraz przyjemniej. W końcu krzyczała z rozkoszy, aż przeszedł ją ciepły dreszcz. Po kilku minutach Kira przestał. Nagle telefon chłopaka zaczął dzwonić. Szybko po niego sięgnął i odebrał. Po chwili rozmowy czarnowłosy wstał i się rozłączył.
- Ten to ma wyczucie! - prychnął.
- Co jest? - zaciekawiła się Alexandra.
- Muszę lecieć. - powiedział smutno.
- Ooooo nieeee! - piszczała.
- Chyba, że chcesz iść ze mną. - zaproponował.
- Jasne! - wyskoczyła z łóżka i się ubrała. Dwudziestolatek zrobił to samo. Po jakimś czasie byli gotowi do wyjścia. Wsiedli do auta i odjechali. Z czasem Alex zauważyła różnicę okolicy Kiry od swojej. Były to tereny typowe dla slumsów i patologii. Nie wiedziała, że Kira może mieszkać w takiej dzielnicy. W końcu się zatrzymali. Zaparkowali auto i poszli pod blok chłopaka. Weszli przez bramę na klatkę. Kira objął ją w pasie i zaprowadził po schodach pod drzwi od mieszkania. Chłopak pociągnął za klamkę. Było zamknięte, a do tego zapomniał kluczy. Zapukał.
- Kto? - zawołał głos ze środka.
- To ja, Kira! - wydusił z siebie Kira. Był trochę zestresowany.
- Ahh. - westchnął głos. Mężczyzna otworzył drzwi i wpuścił ich do środka.
- To jest Alexandra! - Kira przedstawił swoją dziewczynę. Alex kiwnęła głową na powitanie.
- Co wy tacy dziwni i czerwoni na twarzach? - zapytał ojciec.
- A jakoś tak. Zimno na dworze! - wypaliła dziewczyna. Kira się z nią zgodził.
- Przecież słońce świeci! - mężczyzna podrapał się po głowie - Synu! Zrób herbaty dla gościa!
- To nie jest gość, ale rodzina! Więc ty zrób herbatkę! - powiedział chłopak i zaprowadził dziewczynę do salonu. Razem usiedli na fotelu. Ojciec poszedł do kuchni.
- Ile słodzisz, Alexandro? - usłyszeli jego donośny głos.
- Dziękuję. Trzy! - powiadomiła.
- Proszę, moje dziecko. - wrócił do pokoju z kubkiem. Akurat woda była gorąca. Kira popatrzył wdzięcznie na ojca - A teraz dziecinko opowiedz mi coś o sobie! - zaproponował mężczyzna popijając zimną już kawę - Chciałbym cię poznać!
- Aż nie wiem od czego zacząć! - zaśmiała się nerwowo - Pracuję w studiu tatuaży, mam dziewiętnaście lat... - spojrzała znacząco na Kirę.
- Nie teraz, tato! - złapał zestresowaną Alexandrę za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
- I znowu siedzę sam. - mężczyzna mruknął do siebie.
- Wiesz co? - zaczęła Alex będąc już w pokoju chłopaka - To nie w porządku co zrobiłeś. Powinniśmy tam wrócić! - nie czuła się z tym dobrze. Kira w milczeniu padł na łóżko. Dziewczyna westchneła. Na biurku zobaczyła dokumenty ze szpitala. Po cichu zbliżyła się do nich i zaczęła czytać. Dobrze wiedziała co to znaczy. Kira miał raka, o którym jej nie mówił. Domyśliła się skąd te blizny na jego ciele. Zdenerwowała się. Myślała, że chłopak nic przed nią nie ukrywa, a tu nagle taka wiadomość.
- Jesteś chamem i kłamcą! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- O co ci chodzi? - spojrzał na nią - Nie jesteś dziecko żeby się tu rozryczeć!
- Odwal się! - wybiegła z pokoju. Kira wybiegł za nią. Jednak zastał tylko ojca.
- Gdzie Alex? - zapytał nerwowo.
- Wystrzeliła jak rakieta z domu! Co się stało?! - mężczyzna jak zwykle chciał by wszystko wiedzieć.
- Nie teraz! - warknął Kira i wybiegł na klatkę. Zobaczył wędrującą po schodach w dół Alex.
- Alexandra! - zawołał.
- Co? - zatrzymała się na stopniu i odwróciła.
- Czemu idziesz? Nie chciałem cię obrazić!
- To zobacz co masz na biurku! Skoro nie chciałeś mnie zranić to chodź tu!
- Przecież jestem w skarpetkach! Będą całe czarne! - powiedział Kira stojąc w progu drzwi.
- To w takim razie do widzenia! - krzyknęła i zbiegła po schodach.
- Ale ja cię bardzo... - urwał, bo usłyszał, że dziewczyna wyszła z bloku - Kocham... - dodał cicho i wszedł do mieszkania. Trzasnął drzwiami i wbiegł do pokoju. Zerknął na biurko. Już wiedział o co chodziło dziewczynie. Zaczął szlochać. Rzucił się na łóżko i zaczął płakać w niebo głosy. Zza drzwi było słychać głośne kroki ojca. Przez chwilę milczał, aż w końcu postanowił zapukać.
- Synu. - westchnął - Co się stało?
- Alex odeszła! - powiedział zapłakany i zalany łzami Kira.
- Chryste! - zdziwił się facet i usiadł na łóżku obok syna. Chciał go pocieszyć, jednak wiedział, że jest słaby jeśli chodzi o sprawy sercowe. Od śmierci żony,która zmarła na raka nie pamiętał już co to miłość.
- Tego kwiatu jest pół światu!
- Nie, tato! - Kira wybuchł złością - Nie ma takiej drugiej! Będę tu siedział tak długo dopóki ona sama nie przyjdzie! Z resztą to sprawy między mną a nią!
- Jak mam ci pomóc, to chyba muszę wiedzieć o co chodzi, nie?
- O nic. Wyjdź! - wygonił ojca z pokoju. Zamknął drzwi na klucz po czym położył się na łóżko by znów się rozpłakać. Mężczyzna wrócił do salonu. Wziął książkę i usiadł na fotelu i zatopił się w lekturze. Kira ze złości walił głową i pięściami w ścianę. Chłopak dumał. Oczywiście były to myśli o nikim innym jak o Alex. Dziewczyna była dla niego pięknością. Wyglądała jak lalka z porcelany o długich czarnych włosach i miętowych oczach. Kira czuł, że chce ją przeprosić i wszystko wytłumaczyć, ale jakaś dziwna siła nie pozwalała mu na to. Nie miał ochoty ruszyć się z łóżka. Leżał zawiedziony nie uwalniając od niej myśli. Uspokoił się od płaczu. Próbował wmówić sobie, że to przelotna relacja, ale znów się rozpłakał. Przypomniał sobie wszystkie chwile z nią spędzone. Przytulił pluszowego kota, którego niegdyś od niej dostał. Nawet nie wiedział czy ją jeszcze zobaczy. Zmęczony wszystkim zasnął. Ojcu Kiry cudem udało się otworzyć zamek nożem. Wszedł do pokoju syna.
- Śpi... - szepnął i wyszedł cicho, by go nie obudzić. Zatopił umysł w innej książce.
Alexandra znerwicowana wpadła do domu. Zamknęła drzwi na wszystkie zamki. Pobiegła do sypialni i padła na łóżko. Zaczęła wrzeszczeć do poduszki. Miała wyrzuty sumienia. Nie chciała potraktować Kiry w taki sposób. Zaczęła sobie przypominać wszystkie chwile z nim związane. Mimo iż chłopak miał dwadzieścia lat, to nadal zachowywał się jak dziecko. Jej to nie przeszkadzało. Przypomniała sobie jak w wieku dwunastu lat sami bawili się w chowanego. Kira zawsze szukał. Wtedy ona schowała się pod domkiem na placu zabaw. Nigdy nie musiał jej długo szukać. Pewnego razu jak ją odnalazł pocałował ją w policzek. W tym momencie zdała sobie sprawę, że miłość Kiry do niej trwała od dzieciństwa i z wiekiem przeobrażała się w coś wielkiego. Złapała pluszowego, białego kota, którego jej podarował. Pocałowała go i zasnęła cała zalana łzami. Jej rodzice zginęli kiedy miała sześć lat. Wtedy zajęła się nią babcia i wtedy poznała Kirę, który był w podobnej sytuacji. Jego mama zmarła na raka. Kiedy skończyła osiemnaście lat, to starsza kobieta odeszła i po niej odziedziczyła dom w którym mieszkała.
Kira obudził się następnego ranka. Przebudziło go światło słońca. Inaczej dalej gnił by w łóżku i nie myślał by o wstaniu z niego.
- Kira! Śniadanie! - zawołał jego ojciec.
- Nie jestem głodny! - krzyknął.
- Kira, proszę cię! - głos mężczyzny był rozczulony.
- Nie! - warknął stanowczo chłopak. Miał dość nadopiekuńczego ojca. Chciał się wyprowadzić. Jednak tego nie zrobił. Nie chciał by rodzic czuł się osamotniony.
- Proszę cię, synu! Zjedz coś ciepłego!
- Tato! Nie jestem głodny! - powoli puszczały mu nerwy.
- Kira! To już nie jest prośba! - wkurzył się ojciec.
- Zostaw mnie już w spokoju! - krzyknął Kira - Jak będę głodny to sam wyjdę! Lepiej wepchnij mi pod drzwi jakąś gazetę! Muszę gdzieś przedzwonić! - dodał.
- Już, już. - mruknął mężczyzna i przez szparę pod drzwiami wsunął kilka gazet po kolei. Kira od razu je wziął i zaczął szukać ofert pracy w jego zawodzie. Chciał zarobić na prezent przeprosinowy dla Alexandry. W końcu znalazł ciekawą ofertę i zadzwonił.
- Tak! Znalazłem! - krzyknął podekscytowany, po rozmowie z przyszłą szefową. Po chwili jednak ogarnął, że ten salon fryzjerski jest zaraz obok domu Alex. Zapomniał jednak o tym. Postanowił, że jeszcze tego dnia pojawi się tam. Wyszedł z pokoju.
- Tato! - zawołał.
- Tak? - oderwał się od książki.
- Idę na rozmowę w sprawie pracy.
- Ale zjedz coś! - poprosił mężczyzna troskliwym tonem.
- Zjem na mieście. - ubrał buty i wyszedł. Z jednej strony miał nadzieję, że spotka Alexandrę, ale z drugiej nie chciał tego. Poszedł na piechotę. Po jakimś czasie był już w salonie. Zastał starszą kobietę koło czterdziestki.
- Dzień dobry! Zastałem szefową? - zaczął niepewnie.
- To ja! - zaśmiała się kobieta - W jakiej sprawie?
- Dzwoniłem w sprawie pracy dzisiaj! Mam ze sobą papiery i...
- To w takim razie chodź na zaplecze! - przerwała mu. Sprawiała wrażenie wesołej i energicznej kobiety. Była szczupła i miała siwe odrosty - A więc? - zapytała kiedy byli już w wyznaczonym wcześniej miejscu.
- Chciałbym zacząć od zaraz! Mam duże doświadczenie. Regularnie ścinam znajomych. Mogę zadzwonić po kogoś i udowodnić! - rzekł. Kobieta uśmiechnęła się. Kiwnęła głową na zgodę. Kira przedzwonił wszystkich. Lizzy jako jedyna potrzebowała pomocy z włosami. Kiedy tylko przybyła chłopak wziął się do roboty, a czterdziestolatka obserwowała wszystko. Kiedy skończył blondynka podziękowała mu i poszła. Szefowa była pod wrażeniem jego zdolności.
- Podaj mi tylko swoje imię i nazwisko! - rozkazała.
- Kira Nonomura! - powiedział dumnie.
- Japończyk? - poprawiła okulary.
- Matka niemka, a ojciec japończyk tak dokładnie! - zaśmiał się - Jak mam się do pani zwracać?
- Angela! - odparła ze śmiechem.
- Dobrze pani Angelo. - mruknął. Do salonu weszła dziewczyna w czarnym płaszczu i z kapturem na głowie.
- Masz klientkę! - powiedziała. Kira od razu zareagował. Nagle z jego twarzy uśmiech znikł. Znał tą sylwetkę.
- Alexandra? - zawołał.
- Kira?! - zdziwiła się i wybiegła z salonu. Chłopak zerknął znacząco na szefową.
- Idź za nią! - rozkazała. Ten kiwnął głową i zrobił co powiedziała.
- Alex! Zaczekaj! - poprosił.
- Ale po co? Z tymi kłamstwami i tajemnicami nasz związek nie ma przyszłości! - odpowiedziała.
- Wmawiasz sobie głupoty! - próbował ratować sytuację.
- Nie rób ze mnie idiotki! - rzekła i pobiegła w swoją stronę. Wrócił przybity do salonu. Usiadł na krześle i skierował głowę ku dołowi.
- Co się stało? Kto to był? - zapytała troskliwie pani Angela.
- Nic takiego... - mruknął - To moja dziewczyna... a raczej była... - z jego oka poleciała łza. Potem kolejne aż w końcu się rozpłakał. Angela próbowała go pocieszyć, ale nic z tego.
Chłopak do końca dnia obsłużył dziesięciu klientów. Zebrał same pochwały od szefowej.
- Lubisz malować? - zapytała.
- Tak! - odparł szczęśliwy, że w końcu o to zapytała.
- To w takim razie mam robotę dla ciebie na jutro. A teraz zmykaj do domu! Do jutra! - pożegnała się. Kira ukłonił się i wyszedł. Biegiem wrócił do domu. Na miejscu ojciec musiał zasypać go pytaniami.
- Jak w pracy? - uśmiechnął się.
- Super! Zacząłem od dziś! Szefowa jest super! A teraz idę spać bo padam na ryj! - wykręcił się i uciekł do pokoju. Znów padł na łóżko i się rozpłakał. Płakał tak długo aż w końcu zasnął.
Z rana Kirę obudził budzik. Wstał, wykąpał się, zjadł śniadanie i wyszedł. W pracy nie działo się nic szczególnego. Alex nie przyszła. Pani Angela powitała go z wiadrami farby i masą przeróżnych pędzli.
- Co tu się dzieje? - zapytał kończąc chyba tysięcznego, przeprosinowego SMSa do Alexandry. Ta nie odpowiadała. Irytowało go to, ale nadal wiernie czekał na jakiś znak.
- Będziesz malował. Przydała by się jakaś renowacja salonu z zewnątrz! - oznajmiła.
- Co mam malować dokładnie?
- Całe ściany mają być odnowione. Jedną możesz przerobić jak chcesz! Masz wolną rękę! - podała mu pędzel. On wiedział co chce namalować. Wziął wszystkie puszki farby na zewnątrz i wziął się do roboty. Zajęło mu to ponad dziesięć godzin. Na gotowym dziele widniał on i Alex trzymający się za ręce. Pani Angela była pod wrażeniem zdolności nowego pracownika.
- Jeszcze kolejne kilka godzin i będzie super! - rzekł. Mimo iż obraz był cudny, to nadal widział w nim niedoskonałości.
- Nie przemęczaj się! Jest super! Zazdroszczę talentu! - pochwaliła kobieta.
- No zgoda. Pani tu rządzi! - zaśmiał się i poszedł do auta. Odjechał do domu. W duchu miał nadzieję, że jego wybranka zobaczy obraz. Napisał do szefowej SMSa by następnego dnia wpadła o czternastej na obiad. Chciał by poznała jego ojca.
Kira jak poparzony wbiegł do domu. Ojciec siedział jak zwykle wciągnięty w jakąś książkę.
- Tatuś! Jutro będziemy mięli gościa! - zakomunikował podekscytowany Kira.
- Kogo? - zdziwił się mężczyzna.
- Panią Angelę. Moją szefową. Przygotowałbyś coś dobrego na obiadek? - zrobił maślane oczy.
- No niech ci będzie. A teraz zajmij się sobą. Jestem zajęty. - zaśmiał się wesoło facet - Najlepiej idź spać. Widać żeś zmęczony! - dodał a Kira poszedł do siebie. Mężczyzna w głębi duszy miał nadzieję, że Alex do niego wróciła. Bardzo polubił tą dziewczynę.
Następnego dnia pani Angela była równiutko o wyznaczonej godzinie. Kira ucieszył się na jej widok, a jego ojciec wcześniej przygotował bukiet kwiatów. Zarumieniona przyjęła prezent. Mężczyzna oczywiście zrobił też pyszne spaghetti na obiad. Razem usiedli przy stole.
- Muszę przyznać, że ma pan bardzo uzdolnionego syna! Nie wiedziałam, że istnieją tak młodzi fryzjerzy z takim talentem! - chwaliła kobieta - A pan natomiast świetnie gotuje! - zaśmiała się. Dorośli szybko zaczęli się dogadywać. Kira właśnie to miał w planach. Nie chciał by jego ojciec był samotny. Chciał się już wyprowadzić. Kobieta zasiedziała się do dwudziestej pierwszej. Kiedy wyszła ojciec bez bicia przyznał się synowi, że Angela mu się podoba. Kazał mu jednak milczeć. Kira szybko postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Po kilku miesiącach ojciec Kiry i pani Angela zaręczyli się. Chłopak cieszył się ich szczęściem. Tylko to mu pozostało. Przecież sam swojego nie miał. Alex nadal milczała i nie dawała znaku życia. W końcu minął okrągły rok. Chłopak nie wychodził z domu, chyba że do pracy. Jego ojciec zamieszkał z Angelą więc został sam. Urodziny również spędził w samotności. Nie chciał nikogo widzieć. Chciał by Alexandra wróciła, ale wiedział, że to już nie możliwe. Zbyt dużo czasu minęło. Pewnego, wiosennego dnia ktoś zapukał do drzwi. Kira poszedł otworzyć. Prawie zemdlał jak zobaczył za drzwiami Alex. Prawie się rozpłakał.
- Jak po tym wszystkim co przeżyłem, możesz mi się pokazywać na oczy?! - najechał na nią. Nie panował nad sobą.
- Chciałam cię przeprosić za moją głupotę i mam nadzieję, że mi wybaczysz... - z oczu dziewczyny zaczęły lecieć łzy.
- Wejdź. - wpuścił ją do środka i zaprowadził do salonu.
- Sam mieszkasz? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział.
- A gdzie twój tata?
- Mieszka ze swoją kobietą. - Kira się lekko zirytował.
- Masz kogoś... prawda? - wypaliła.
- Zaraz chyba wyjdę z siebie! - wrzasnął - Czy ty jesteś zdrowa psychicznie?! Zawsze cię kochałem! Zrobiłem tyle rzeczy dla ciebie przez ten czas, a ty nawet nie zauważyłaś! Chociaż to i tak nie twoja wina... miłość z czasem mija...
- Ale ja cię nigdy nie przestałam kochać! - rozpłakała się - Chciałam ci tylko coś powiedzieć i sobie pójść... bo wiem, że nie chcesz mnie widzieć...
- A więc? Słucham. - powiedział spokojnie siedząc na fotelu.
- Bo wtedy... po naszym pierwszym razie... - zacięła się - Ja zaszłam w ciążę.
- Że co?! Czemu mi nie powiedziałaś? Co z naszym dzieckiem? - zdziwił się. Był w głębokim szoku.
- W piątym miesiącu miałam wypadek samochodowy. - podniosła koszulkę odkrywając swój brzuch. Widniała na nim blizna w okolicy podbrzusza - Po tym wszystkim serce płodu przestało bić. Musieli mi zrobić cesarkę. - opowiedziała. Kira zdrętwiał. Po chwili zaczął płakać jak pięcioletnie dziecko. Podobnie wył w momencie kiedy zmarła jego matka.
- Wybaczam ci. - przytulił ją - Proszę, wróć do mnie! - Ale ja przecież nie mówiłam nic o zerwaniu... - pisnęła.
- Pokażę ci coś! - pociągnął ją za sobą. Wyprowadził ją z domu do samochodu. Pojechali pod salon fryzjerski, w którym pracował Kira. W kieszeni miał schowany prezent na specjalną okazję. Na miejscu pokazał jej swoje dzieło na ścianie. Alexandra prawie się popłakała widząc obraz. Nie wierzyła w to co widziała.
- Jakim cudem mogłam tego nie widzieć? - zaczęła pukać się w głowę. Kira wyjął małe pudełeczko z kieszonki bluzy. Klęknął przed nią i je otworzył. W środku był srebrny pierścionek z różowym diamentem.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał z nadzieją. Dziewczyna się rozpłakała. Rzuciła się na chłopaka i padli na trawnik. Obsypywała jego twarz całusami co oznaczało "tak". Przechodni widzący całą sytuację bili brawo.
___________________________________________________________________
Nuka układał butelki piwa na szklanym blacie stołu. Z kuzynką, z którą mieszkał organizował imprezę, a do przybycia gości pozostało czterdzieści minut.
- Annie! Streszczaj się, a nie siedzisz z tą dupą i żresz te chipsy! Potem marudzisz, że tłuszczem obrastasz. Wszystko robię sam! Rozwieś chociaż balony i serpentynę! Gdybyś mi pomogła już dawno było by wszystko zrobione! - krzyknął zmęczony i zdenerwowany czerwonowłosy.
- Boże! Spraw aby mi się tak chciało jak mi się nie chce! - rzekła rudowłosa wyciągając ręce do sufitu - Już się biorę do roboty! Nie stresuj się tak! Stres piękności szkodzi. Nie wiedziałeś?
- Skończ pierdzielić tylko rusz te dupsko swoje szanowne. - prychnął. Annie się zaśmiała. Wzięła z szafy wstążki i zaczęła wieszać balony, które wcześniej nadmuchał jej kuzyn. Po pół godziny wszystko było gotowe. Pozostało tylko czekać na gości. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nuka pobiegł otworzyć, bo wiedział że Annie się nie pofatyguje. Była zbyt pochłonięta serialem w TV. Pierwszym gościem był Kira. Najlepszy przyjaciel Nuki od czasów podstawówki, a nawet wcześniej. Oboje nosili glany, czarne ubrania i mieli rozczochrane włosy z grzywką na bok.
- Yo, men! Piona! - przywitał się czarnowłosy i podali sobie dłoń.
- Hejunia! - zaśmiał się Nuka i wpuścił chłopaka do środka.
- I jak tam plany z Alexandrą? Powiesz jej to dzisiaj? Czy nadal będziesz zwlekał kolejny rok? - spytał się czerwonowłosy.
- Powiem i chuj! Tyle lat czekałem i mam dość chowania się w cieniu! - padła odpowiedź Kiry.
- No w końcu! Nie pozwól by dziewczyna twojego życia myknęła ci sprzed nosa! - ucieszył się Nuka.
- Jednak boję się że mnie wyśmieje... ona lubi słodkie i urocze rzeczy, a do tego ma wredny charakter... więc wątpię, że spodoba jej się chłopak w glanach. - zmartwił się turkusowooki.
- Znam Alex na tyle, że wiem iż ona nie patrzy na takie szczegóły... - rzekł czerwonooki. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile pewności siebie dodał Kirze. Znów rozległo się pukanie do drzwi. Tym razem otworzył czarnowłosy, bo Nuka musiał zaliczyć wizytę w toalecie. Chłopak zdrętwiał. Za drzwiami stał odwieczny obiekt jego westchnień.
- Cześć, Kiruś! - przywitała go z uroczym uśmiechem, który pasował idealnie do jej dziecięcej twarzy.
- He... Hej! - chłopaka aż zamurowało. Ostatni raz Alex uśmiechnęła się do niego w ten sposób kilka lat temu. Poczuł słodki zapach jej owocowych perfum. Aż się prosiła by ją przytulić ,gdy tak niewinnie stała w progu trzymając ręce w kieszeniach czarnej bluzy z kocimi uszkami na kapturze.
- Wejdź! - wpuścił ją do środka.
- Mam coś dla ciebie. - oznajmiła.
- Dla mnie? - zdziwił się. Ostatni raz dostał od niej prezent w czasach dzieciństwa. Był to pluszowy czarny kot. On wtedy kupił jej białego.
- Tak. Z tego co wiem, po za malowaniem uwielbiasz też grać na gitarze! Pewnie masz takich pełno w domu, ale myślę że ci się spodoba! Sama ją robiłam! - rzekła Alexandra wyjmując z kieszeni wystruganą z drewna, opaloną kostkę do gitary zawieszoną na rzemyku. Założyła ją chłopakowi na szyję.
- Wooow! Dziękuję ci! To najlepsza kostka jaką w życiu miałem! - uśmiechnął się i przytulił ją. Ta zaczęła się dusić w jego niedźwiedzim uścisku.
- Nie ma za co! - zaśmiała się i puściła mu oczko. Znów rozległo się pukanie do drzwi. Alex otworzyła. Pod domem stało około trzydziestu osób. Po chwili było już słychać głośne śmiechy. Nuka włączył muzykę na wzmacniaczach. Wszyscy się przywitali, a impreza się rozpoczęła. Goście rozeszli się po domu i poczęstowali piwem. Nuka wziął Kirę na bok by porozmawiać.
- Słuchaj, men. Teraz albo nigdy. Znajomy Annie, ten spedalony typek, dostawia się do Alex! Zagadaj do niej, a nie siedzisz i bąki zbijasz! - powiedział.
- Ale ja nie wiem o czym mam do niej zagadać! - Kira podrapał się po głowie.
- O dupie Maryny! O pogodzie nawet! - zaśmiał się czerwonooki. Czarnowłosy podszedł do Alex i usiadł obok niej. Wyjął telefon i udawał, że pisze SMSa. Dziewczyna się zaśmiała.
- Kira... Ty trzymasz telefon do góry nogami! - spostrzegła.
- A no tak! - chłopak zaczerwienił się na twarzy. Schował telefon do kieszeni - upalny mróz dzisiaj, co nie? - dodał po chwili. Nuka słysząc rozmowę schował twarz w dłoniach.
- Jest okej? Dziwnie się zachowujesz... - Alex nie było do śmiechu.
- Jest git! To tylko stres! Nic mi nie jest! Po prostu muszę wyluzować... - uśmiechnął się przymusowo. Czarnowłosa podała mu piwo.
- Wypij. Pomoże! - puściła mu oczko. Do nich podszedł znajomy Annie, któremu Alexandra wpadła w oko. Wygląda jak klon Justyny Ciper(Justina Biebera) - pomyślał Kira.
- Chodź, lalunia! A ty się od niej odwal, bo jest zajęta! - rzekł blondyn. Turkusowooki miał ochotę się roześmiać, ale zachował powagę.
- Po pierwsze, nie jestem lalunia. Po drugie, nie przypominam sobie bym miała faceta. Po trzecie, nie odzywaj się tak do mojego przyjaciela! Narty! - krzyknęła Alex.
- Nie wiesz co tracisz! - prychnął i odszedł podrywać inne dziewczyny.
- Pfff... no na prawdę dużo! - roześmiała się. Ze zdziwieniem spojrzała na Kirę, który wyzerował całe piwo w kilka sekund i odłożył pustą butelkę na stół.
- Tak szybko?! - zapytała.
- No ba! Przynajmniej się wyluzowałem. Możemy pogadać? Chodźmy w cichsze miejsce. - rzekł chłopak. Kiwnęła głową. Poszli do kuchni i stanęli przy lodówce. Kira oparł się o ścianę.
- Od razu mówię! Jestem trzeźwy! I od czego by tu zacząć... - zaczął drapać się po głowie.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć... - złapała go za obie ręce.
- Alex? Nie pomyliły ci się osoby? Zawsze myślałem, że ty coś czujesz do Shiro... - zdziwił się. Domyślał się co ma na myśli.
- Nie, Kira. - podkreśliła jego imię.
- Że co? Ja? Alex... jesteś pijana! - wyrwał jej swoje dłonie.
- Tak. Ty, Kira. Zawsze byłeś tylko ty, a nie Shiro.
- Alex! Ty jesteś pijana! - nie chciał by mówiła mu takie rzeczy pod wpływem alkoholu.
- Nie jestem pijana tylko trochę zmęczona. Nawet jednego piwa nie skończyłam. Nuka może ci to potwierdzić! - powiedziała.
- Dlaczego Nuka? - zapytał.
- Bo sam mi podał. Znaczy... zabrałam mu i musiał wziąć sobie drugie! - odparła - Wiem, że tego chcesz. Ja też chcę! - zaczęła całować go po szyi. Zauważyła to Lizzy. Stuknęła swojego chłopaka Luka w ramię.
- Patrz! - pokazała palcem w stronę Kiry i Alex.
- Wiedziałem, że coś w końcu zaiskrzy! - powiedział brązowowłosy.
- Alex... - Kira odepchnął lekko dziewczynę od siebie.
- Dlaczego? - spytała.
- Bo ci nie wierzę! Wyśmiejesz mnie albo coś... Wredota i trolling to twoje cechy charakterystyczne i wszyscy o nich wiedzą! Niestety ja zakochałem się w tobie i nie wiem co z tym zrobić. - powiedział po czym chciał odejść.
- Kiruś! - złapała jego dłoń i splątała ich palce - Właśnie mi coś uświadomiłeś i dziękuję ci za to! Przepraszam za całe zło jakie ci wyrządziłam. Byłam najgorszą przyjaciółką na świecie! - spuściła głowę w dół.
- Powiedz. Co zrozumiałaś przez to, co ci powiedziałem? - poprosił.
- Że jestem wredną, podłą i egoistyczną suką. - mruknęła - Pomożesz mi to zmienić?
- Postaram się... - pocałował ją - Przepraszam! - speszył się.
- Żartujesz sobie?! Ja już dawno chciałam to zrobić! - oznajmiła. Kira ją objął i znów złączył ich usta ze sobą. Tym razem pocałunek był dłuższy. Lizzy i Luk nie spuszczali z nich oczu.
- Chciałabym się ciebie o coś zapytać... - Alex zaczęła nie pewnie.
- Na wszystkie pytania odpowiadam tak! - uśmiechnął się głupawo.
- Masz brata? - zapytała.
- Cooo?! - Kirze opadła szczena - Mam brata. Nazywa się Hiro. A co?
- Bo znajoma szuka faceta i chcę jej pomóc! - objęła go.
- A mi się wydaje, że o coś innego ci chodziło... - spojrzał podejrzliwie.
- Tak. - pisnęła.
- O co? - zainteresował się.
- O to! - pocałowała go.
- Czy możesz mnie pocałować? - Kira lekko się zdziwił.
- Nie. - zaśmiała się Alex.
- To o co w końcu?
- Czy... - uśmiechnęła się dziwnie.
- Chcę być z tobą? - dokończył za nią.
- Tak. - odparła i patrzyła na niego spokojnie.
- Ty jeszcze się pytasz?! Jesteś dziewczyną moich snów! - przytulił ją mocno.
- Ciągle się liżą i przytulają! - Lizzy patrzyła na nich zadowolona.
- Daj im trochę prywatności kobieto! - odparł Luk.
- Kira... Odwieziesz mnie do domu? Bo coś się źle czuję... - mruknęła Alexandra.
- Dobrze. - zgodził się i zaprowadził ją do auta.
Po dwudziestu minutach byli na miejscu.
- Odprowadzić cię pod drzwi? Czy poradzisz sobie sama?
- Chodź ze mną. - oznajmiła Alex. Kira szybko wysiadł z samochodu i ją objął. Zaprowadził dziewczynę pod drzwi.
- To ja już idę. - chciał ją pocałować.
- Dlaczego? Może wejdziesz na herbatkę? - zaproponowała.
- No dobrze. - uległ i wszedł z nią do środka. Alexandra zamknęła drzwi, puściła brzuch i się wyprostowała.
- To chcesz herbaty? - zapytała wesoło.
- Nie. Dziękuję. - powiedział oschle.
- To po co tu przyszedłeś? - oburzyła się.
- Wiedziałem, że tak będzie! - Kira skierował się do drzwi, ale Alex go złapała.
- Przestań! To był żart!
- Nie za śmieszny! - prychnął - Już cię brzuch nie boli? - zdenerwował się.
- To była wymówka byś tu ze mną przyjechał! - wytłumaczyła się.
- Nieźle kłamiesz! Talent masz! - wybuchł. Nigdy nie tolerował tego typu zagrywek.
- Przepraszam! Nie chciałam! - posmutniała.
- Dobrze. To zrobisz tą herbatę? - spytał, a Alex od razu się uśmiechnęła.
- Już! - pobiegła do kuchni. Wstawiła wodę do czajnika i wróciła. Usiadła obok Kiry na sofie i się do niego wtuliła.
- Kocham cię. - pocałowała go za uchem.
- Ja ciebie od bardzo dawna kocham. - spojrzał się na nią - Ale jak chciałaś bym tu z tobą przyjechał, to trzeba było powiedzieć, a nie symulować chorobę! - dodał złośliwie.
- No i teraz będzie wypominał! - zaśmiała się. Kiedy usłyszała gwizdanie czajnika poszła do kuchni. Zaparzyła herbatę i zaniosła ją do pokoju. Kiedy napój wystygł chłopak wziął łyka.
- Pycha herbatka! - pochwalił. Ta nie słuchała. Była w niego zapatrzona - Alex? - zawołał.
- O co chodzi? - ocknęła się.
- Odleciałaś na chwilkę. - oznajmił krótko. Ta przybliżyła się do niego i zaczęła całować.
- Alex, przestań. - poprosił Kira.
- Dlaczego? - zapytała lekko zdziwiona.
- To wszystko dzieje się zbyt szybko! - odparł. Był wściekły na samego siebie - Ja już chyba pójdę. - rzekł.
- Kiruś! Zaczekaj! Dlaczego? - złapała go za ramię.
- Bo jest już późno. - padła odpowiedź chłopaka.
- No właśnie! Więc powinieneś zostać! Nie puszczę cię w takie ciemności! Już po pierwszej w nocy! - powiedziała spoglądając na niego.
- Ale ja muszę. Mój ojciec jest nadopiekuńczy! Mimo, że mam dwadzieścia lat nie chce dać mi się wyprowadzić! - wstał - Szczerze to z niechęcią, ale muszę.
- Proszę! - spojrzała błagalnie.
- Dobrze. - zgodził się. Nie potrafił jej odmówić.
- Serio? - chciała się upewnić.
- Tak. - puścił jej oczko. Alexandra mocno go przytuliła. Pociągnęła chłopaka za sobą. Zaprowadziła go do łazienki. Wyjęła ogromny, różowy ręcznik z białej szafki.
- Wykąpiesz się ze mną? - zapytała z nadzieją.
- No nie wiem! - wystawił język. Alex bez krępacji zaczęła się rozbierać. Po chwili była naga. Chłopak widząc jej ciało zrobił się cały czerwony. Podeszła do niego i pocałowała. On zdrętwiał i nie zauważył kiedy ta go rozebrała. Przeraziło ją jego wychudzone ciało. Prawie jak u anorektyka. Do tego miał pełno blizn po operacjach. Udała, że tego nie zauważyła. Po chwili wskoczyła do wanny i zaczęła napuszczać wodę. Kiedy wanna była pełna spienionej wody chłopak dołączył do dziewczyny.
- Cholera! - wrzasnął z kwaśną miną.
- Coś się stało? - zapytała Alex.
- Woda trochę gorąca.- odparł.
- Zawsze się w takiej kąpię.
- Aha? - zdziwił się Kira. Nie wiedział czy ma się śmiać czy płakać. Próbował przyzwyczaić się do wody.
- Spokojnie. - obdarowała go uśmiechem. Chłopak sięgnął po telefon do kieszeni spodni leżących na podłodze - Do kogo dzwonisz? - zainteresowała się. Gestem pokazał by była cicho i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Hej, tato! Chciałem ci powiedzieć, że dziś nie wrócę. Zostaję na noc u dziewczyny, bo się bardzo źle poczuła. - zaczął rozmowę.
- Dobrze! Tylko bez figielków! Jestem za młody na dziadka! - usłyszał żartobliwy głos ojca z słuchawki.
- Wyluzuj, staruszku! Do jutra! - pożegnał się i rozłączył. Odrzucił telefon gdzieś na bok. Alex zaczęła się śmiać.
- Cicho bądź! - ochlapał ją wodą.
- Tylko bez figielków! - przedrzeźniała się. Kira przytulił ją i zaczął masować po plecach.
- Kocham cię... - szepnął jej do ucha.
- Ja ciebie też. - oparła się o niego. Wtedy mocno go przytuliła.
- Bo mnie udusisz! - zakaszlał.
- Już, już! - cmoknęła go w policzek. Wstała i wyszła z wanny. Zaczęła się wycierać.
- Już nie wchodzisz? - zapytał smutno.
- Chcę się położyć. - odparła i ziewnęła.
- To ja z tobą! - oznajmił i wyjął korek by woda się spuściła. Wytarł się razem z nią. Alex ubrała szlafrok i zaprowadziła go do sypialni. Położyli się na łóżku.
- Co powiesz? - zapytała patrząc mu prosto w turkusowe oczy.
- Jesteś piękna! - odpowiedział chłopak. Alexandra się zarumieniła. Chwilę leżeli w milczeniu. Nagle usłyszeli z ulicy krzyki, pogwizdy i hałas tłuczonych butelek.
- Co się tam dzieje? - zapytał Kira. Alex podeszła do okna i zajrzała za roletę.
- Jakaś grupka dresów robi trzodę. - odpowiedziała i wróciła do łóżka. Patrzyła na Kirę jakby miała go zaraz zgwałcić - Tutaj tak zawsze, chociaż osiedle na takie nie wygląda. - zaśmiała się.
- Boże! Jak ty tu wytrzymujesz? - zapytał - Masakra!
- Jakoś muszę. - wzruszyła ramionami. Znowu zapadła cisza. Spojrzała na Kirę jakby miała coś zaraz zrobić. Złapała go za dłoń i przygryzła wargi.
- TY CHYBA ŻARTUJESZ?! - obleciał go strach.
- Poważnie. - zbliżyła się do niego i pocałowała w szyję.
- Alex. - powiedział spokojnie - Przestań! Nie chcę byś miała mi cokolwiek za złe! - dodał.
- No dobrze... - mruknęła - To ja idę spać. - ułożyła się na poduszce i wtuliła w chłopaka.
- Alex, przepraszam. Po prostu nie jestem na to gotowy. - rzekł.
- Jak długo czekałeś na tą chwilę kiedy będziesz przy mnie? - zapytała.
- Długo. Bardzo długo. - odpowiedział - Ale to nie oznacza, że od razu muszę się z tobą przespać! - pogłaskał ją po głowie.
- Rozumiem. - zgasiła lampkę - Dobranoc! - pocałowała go.
Następnego dnia kiedy Kira się obudził Alex nie było w łóżku. Wybiegł z pokoju jak poparzony gorącą wodą.
- Alexandra?! - zawołał.
- Tak? - usłyszał jej głos.
- Gdzie jesteś? - zapytał.
- W łazience, a gdzie? - odpowiedziała. Kira odgarnął czarną grzywkę z oka i pobiegł do niej. Stanął w drzwiach.
- Czemu mnie nie obudziłaś?
- Bo tak słodko spałeś! - cmoknęła go i znów skupiła się na robieniu makijażu.
- Że co? Słodko? - zarumienił się.
- Nie. Chrapałeś jak stary dziad. - rzekła. Kira z wrażenia usiadł na podłodze. Po chwili wstał i wrócił do pokoju żeby się ubrać. Kiedy Alex skończyła się malować wróciła do niego. Ten dla żartu klepnął ją po tyłku. Uśmiechnęła się.
- Czyżbyś zmienił zdanie?
- Może. - odparł obojętnie.
- Super! - pocałowała go.
- Ale to nie znaczy, że całkiem zmieniłem zdanie! - zaśmiał się.
- Zmienisz! - puściła mu oczko - Gwarantuję!
- Próbuj szczęścia! - zachichotał.
- Zamknij się! - krzyknęła i zaczęła go całować. Powaliła go na łóżko i nie pozwalała nic powiedzieć. Usiadła na nim i wtopiła w jego szyję. Kira oparł się pokusie. Alexandra zrzuciła z siebie ubrania na podłogę. Czarnowłosy spojrzał w jej miętowe oczy. Wiedział, że już nie ma wyboru i sam się rozebrał. Po chwili poczuła, że chłopak wszedł w nią. Zabolało ją mocno. Jednak po jakimś czasie było jej coraz przyjemniej. W końcu krzyczała z rozkoszy, aż przeszedł ją ciepły dreszcz. Po kilku minutach Kira przestał. Nagle telefon chłopaka zaczął dzwonić. Szybko po niego sięgnął i odebrał. Po chwili rozmowy czarnowłosy wstał i się rozłączył.
- Ten to ma wyczucie! - prychnął.
- Co jest? - zaciekawiła się Alexandra.
- Muszę lecieć. - powiedział smutno.
- Ooooo nieeee! - piszczała.
- Chyba, że chcesz iść ze mną. - zaproponował.
- Jasne! - wyskoczyła z łóżka i się ubrała. Dwudziestolatek zrobił to samo. Po jakimś czasie byli gotowi do wyjścia. Wsiedli do auta i odjechali. Z czasem Alex zauważyła różnicę okolicy Kiry od swojej. Były to tereny typowe dla slumsów i patologii. Nie wiedziała, że Kira może mieszkać w takiej dzielnicy. W końcu się zatrzymali. Zaparkowali auto i poszli pod blok chłopaka. Weszli przez bramę na klatkę. Kira objął ją w pasie i zaprowadził po schodach pod drzwi od mieszkania. Chłopak pociągnął za klamkę. Było zamknięte, a do tego zapomniał kluczy. Zapukał.
- Kto? - zawołał głos ze środka.
- To ja, Kira! - wydusił z siebie Kira. Był trochę zestresowany.
- Ahh. - westchnął głos. Mężczyzna otworzył drzwi i wpuścił ich do środka.
- To jest Alexandra! - Kira przedstawił swoją dziewczynę. Alex kiwnęła głową na powitanie.
- Co wy tacy dziwni i czerwoni na twarzach? - zapytał ojciec.
- A jakoś tak. Zimno na dworze! - wypaliła dziewczyna. Kira się z nią zgodził.
- Przecież słońce świeci! - mężczyzna podrapał się po głowie - Synu! Zrób herbaty dla gościa!
- To nie jest gość, ale rodzina! Więc ty zrób herbatkę! - powiedział chłopak i zaprowadził dziewczynę do salonu. Razem usiedli na fotelu. Ojciec poszedł do kuchni.
- Ile słodzisz, Alexandro? - usłyszeli jego donośny głos.
- Dziękuję. Trzy! - powiadomiła.
- Proszę, moje dziecko. - wrócił do pokoju z kubkiem. Akurat woda była gorąca. Kira popatrzył wdzięcznie na ojca - A teraz dziecinko opowiedz mi coś o sobie! - zaproponował mężczyzna popijając zimną już kawę - Chciałbym cię poznać!
- Aż nie wiem od czego zacząć! - zaśmiała się nerwowo - Pracuję w studiu tatuaży, mam dziewiętnaście lat... - spojrzała znacząco na Kirę.
- Nie teraz, tato! - złapał zestresowaną Alexandrę za rękę i pociągnął do swojego pokoju.
- I znowu siedzę sam. - mężczyzna mruknął do siebie.
- Wiesz co? - zaczęła Alex będąc już w pokoju chłopaka - To nie w porządku co zrobiłeś. Powinniśmy tam wrócić! - nie czuła się z tym dobrze. Kira w milczeniu padł na łóżko. Dziewczyna westchneła. Na biurku zobaczyła dokumenty ze szpitala. Po cichu zbliżyła się do nich i zaczęła czytać. Dobrze wiedziała co to znaczy. Kira miał raka, o którym jej nie mówił. Domyśliła się skąd te blizny na jego ciele. Zdenerwowała się. Myślała, że chłopak nic przed nią nie ukrywa, a tu nagle taka wiadomość.
- Jesteś chamem i kłamcą! - krzyknęła ze łzami w oczach.
- O co ci chodzi? - spojrzał na nią - Nie jesteś dziecko żeby się tu rozryczeć!
- Odwal się! - wybiegła z pokoju. Kira wybiegł za nią. Jednak zastał tylko ojca.
- Gdzie Alex? - zapytał nerwowo.
- Wystrzeliła jak rakieta z domu! Co się stało?! - mężczyzna jak zwykle chciał by wszystko wiedzieć.
- Nie teraz! - warknął Kira i wybiegł na klatkę. Zobaczył wędrującą po schodach w dół Alex.
- Alexandra! - zawołał.
- Co? - zatrzymała się na stopniu i odwróciła.
- Czemu idziesz? Nie chciałem cię obrazić!
- To zobacz co masz na biurku! Skoro nie chciałeś mnie zranić to chodź tu!
- Przecież jestem w skarpetkach! Będą całe czarne! - powiedział Kira stojąc w progu drzwi.
- To w takim razie do widzenia! - krzyknęła i zbiegła po schodach.
- Ale ja cię bardzo... - urwał, bo usłyszał, że dziewczyna wyszła z bloku - Kocham... - dodał cicho i wszedł do mieszkania. Trzasnął drzwiami i wbiegł do pokoju. Zerknął na biurko. Już wiedział o co chodziło dziewczynie. Zaczął szlochać. Rzucił się na łóżko i zaczął płakać w niebo głosy. Zza drzwi było słychać głośne kroki ojca. Przez chwilę milczał, aż w końcu postanowił zapukać.
- Synu. - westchnął - Co się stało?
- Alex odeszła! - powiedział zapłakany i zalany łzami Kira.
- Chryste! - zdziwił się facet i usiadł na łóżku obok syna. Chciał go pocieszyć, jednak wiedział, że jest słaby jeśli chodzi o sprawy sercowe. Od śmierci żony,która zmarła na raka nie pamiętał już co to miłość.
- Tego kwiatu jest pół światu!
- Nie, tato! - Kira wybuchł złością - Nie ma takiej drugiej! Będę tu siedział tak długo dopóki ona sama nie przyjdzie! Z resztą to sprawy między mną a nią!
- Jak mam ci pomóc, to chyba muszę wiedzieć o co chodzi, nie?
- O nic. Wyjdź! - wygonił ojca z pokoju. Zamknął drzwi na klucz po czym położył się na łóżko by znów się rozpłakać. Mężczyzna wrócił do salonu. Wziął książkę i usiadł na fotelu i zatopił się w lekturze. Kira ze złości walił głową i pięściami w ścianę. Chłopak dumał. Oczywiście były to myśli o nikim innym jak o Alex. Dziewczyna była dla niego pięknością. Wyglądała jak lalka z porcelany o długich czarnych włosach i miętowych oczach. Kira czuł, że chce ją przeprosić i wszystko wytłumaczyć, ale jakaś dziwna siła nie pozwalała mu na to. Nie miał ochoty ruszyć się z łóżka. Leżał zawiedziony nie uwalniając od niej myśli. Uspokoił się od płaczu. Próbował wmówić sobie, że to przelotna relacja, ale znów się rozpłakał. Przypomniał sobie wszystkie chwile z nią spędzone. Przytulił pluszowego kota, którego niegdyś od niej dostał. Nawet nie wiedział czy ją jeszcze zobaczy. Zmęczony wszystkim zasnął. Ojcu Kiry cudem udało się otworzyć zamek nożem. Wszedł do pokoju syna.
- Śpi... - szepnął i wyszedł cicho, by go nie obudzić. Zatopił umysł w innej książce.
Alexandra znerwicowana wpadła do domu. Zamknęła drzwi na wszystkie zamki. Pobiegła do sypialni i padła na łóżko. Zaczęła wrzeszczeć do poduszki. Miała wyrzuty sumienia. Nie chciała potraktować Kiry w taki sposób. Zaczęła sobie przypominać wszystkie chwile z nim związane. Mimo iż chłopak miał dwadzieścia lat, to nadal zachowywał się jak dziecko. Jej to nie przeszkadzało. Przypomniała sobie jak w wieku dwunastu lat sami bawili się w chowanego. Kira zawsze szukał. Wtedy ona schowała się pod domkiem na placu zabaw. Nigdy nie musiał jej długo szukać. Pewnego razu jak ją odnalazł pocałował ją w policzek. W tym momencie zdała sobie sprawę, że miłość Kiry do niej trwała od dzieciństwa i z wiekiem przeobrażała się w coś wielkiego. Złapała pluszowego, białego kota, którego jej podarował. Pocałowała go i zasnęła cała zalana łzami. Jej rodzice zginęli kiedy miała sześć lat. Wtedy zajęła się nią babcia i wtedy poznała Kirę, który był w podobnej sytuacji. Jego mama zmarła na raka. Kiedy skończyła osiemnaście lat, to starsza kobieta odeszła i po niej odziedziczyła dom w którym mieszkała.
Kira obudził się następnego ranka. Przebudziło go światło słońca. Inaczej dalej gnił by w łóżku i nie myślał by o wstaniu z niego.
- Kira! Śniadanie! - zawołał jego ojciec.
- Nie jestem głodny! - krzyknął.
- Kira, proszę cię! - głos mężczyzny był rozczulony.
- Nie! - warknął stanowczo chłopak. Miał dość nadopiekuńczego ojca. Chciał się wyprowadzić. Jednak tego nie zrobił. Nie chciał by rodzic czuł się osamotniony.
- Proszę cię, synu! Zjedz coś ciepłego!
- Tato! Nie jestem głodny! - powoli puszczały mu nerwy.
- Kira! To już nie jest prośba! - wkurzył się ojciec.
- Zostaw mnie już w spokoju! - krzyknął Kira - Jak będę głodny to sam wyjdę! Lepiej wepchnij mi pod drzwi jakąś gazetę! Muszę gdzieś przedzwonić! - dodał.
- Już, już. - mruknął mężczyzna i przez szparę pod drzwiami wsunął kilka gazet po kolei. Kira od razu je wziął i zaczął szukać ofert pracy w jego zawodzie. Chciał zarobić na prezent przeprosinowy dla Alexandry. W końcu znalazł ciekawą ofertę i zadzwonił.
- Tak! Znalazłem! - krzyknął podekscytowany, po rozmowie z przyszłą szefową. Po chwili jednak ogarnął, że ten salon fryzjerski jest zaraz obok domu Alex. Zapomniał jednak o tym. Postanowił, że jeszcze tego dnia pojawi się tam. Wyszedł z pokoju.
- Tato! - zawołał.
- Tak? - oderwał się od książki.
- Idę na rozmowę w sprawie pracy.
- Ale zjedz coś! - poprosił mężczyzna troskliwym tonem.
- Zjem na mieście. - ubrał buty i wyszedł. Z jednej strony miał nadzieję, że spotka Alexandrę, ale z drugiej nie chciał tego. Poszedł na piechotę. Po jakimś czasie był już w salonie. Zastał starszą kobietę koło czterdziestki.
- Dzień dobry! Zastałem szefową? - zaczął niepewnie.
- To ja! - zaśmiała się kobieta - W jakiej sprawie?
- Dzwoniłem w sprawie pracy dzisiaj! Mam ze sobą papiery i...
- To w takim razie chodź na zaplecze! - przerwała mu. Sprawiała wrażenie wesołej i energicznej kobiety. Była szczupła i miała siwe odrosty - A więc? - zapytała kiedy byli już w wyznaczonym wcześniej miejscu.
- Chciałbym zacząć od zaraz! Mam duże doświadczenie. Regularnie ścinam znajomych. Mogę zadzwonić po kogoś i udowodnić! - rzekł. Kobieta uśmiechnęła się. Kiwnęła głową na zgodę. Kira przedzwonił wszystkich. Lizzy jako jedyna potrzebowała pomocy z włosami. Kiedy tylko przybyła chłopak wziął się do roboty, a czterdziestolatka obserwowała wszystko. Kiedy skończył blondynka podziękowała mu i poszła. Szefowa była pod wrażeniem jego zdolności.
- Podaj mi tylko swoje imię i nazwisko! - rozkazała.
- Kira Nonomura! - powiedział dumnie.
- Japończyk? - poprawiła okulary.
- Matka niemka, a ojciec japończyk tak dokładnie! - zaśmiał się - Jak mam się do pani zwracać?
- Angela! - odparła ze śmiechem.
- Dobrze pani Angelo. - mruknął. Do salonu weszła dziewczyna w czarnym płaszczu i z kapturem na głowie.
- Masz klientkę! - powiedziała. Kira od razu zareagował. Nagle z jego twarzy uśmiech znikł. Znał tą sylwetkę.
- Alexandra? - zawołał.
- Kira?! - zdziwiła się i wybiegła z salonu. Chłopak zerknął znacząco na szefową.
- Idź za nią! - rozkazała. Ten kiwnął głową i zrobił co powiedziała.
- Alex! Zaczekaj! - poprosił.
- Ale po co? Z tymi kłamstwami i tajemnicami nasz związek nie ma przyszłości! - odpowiedziała.
- Wmawiasz sobie głupoty! - próbował ratować sytuację.
- Nie rób ze mnie idiotki! - rzekła i pobiegła w swoją stronę. Wrócił przybity do salonu. Usiadł na krześle i skierował głowę ku dołowi.
- Co się stało? Kto to był? - zapytała troskliwie pani Angela.
- Nic takiego... - mruknął - To moja dziewczyna... a raczej była... - z jego oka poleciała łza. Potem kolejne aż w końcu się rozpłakał. Angela próbowała go pocieszyć, ale nic z tego.
Chłopak do końca dnia obsłużył dziesięciu klientów. Zebrał same pochwały od szefowej.
- Lubisz malować? - zapytała.
- Tak! - odparł szczęśliwy, że w końcu o to zapytała.
- To w takim razie mam robotę dla ciebie na jutro. A teraz zmykaj do domu! Do jutra! - pożegnała się. Kira ukłonił się i wyszedł. Biegiem wrócił do domu. Na miejscu ojciec musiał zasypać go pytaniami.
- Jak w pracy? - uśmiechnął się.
- Super! Zacząłem od dziś! Szefowa jest super! A teraz idę spać bo padam na ryj! - wykręcił się i uciekł do pokoju. Znów padł na łóżko i się rozpłakał. Płakał tak długo aż w końcu zasnął.
Z rana Kirę obudził budzik. Wstał, wykąpał się, zjadł śniadanie i wyszedł. W pracy nie działo się nic szczególnego. Alex nie przyszła. Pani Angela powitała go z wiadrami farby i masą przeróżnych pędzli.
- Co tu się dzieje? - zapytał kończąc chyba tysięcznego, przeprosinowego SMSa do Alexandry. Ta nie odpowiadała. Irytowało go to, ale nadal wiernie czekał na jakiś znak.
- Będziesz malował. Przydała by się jakaś renowacja salonu z zewnątrz! - oznajmiła.
- Co mam malować dokładnie?
- Całe ściany mają być odnowione. Jedną możesz przerobić jak chcesz! Masz wolną rękę! - podała mu pędzel. On wiedział co chce namalować. Wziął wszystkie puszki farby na zewnątrz i wziął się do roboty. Zajęło mu to ponad dziesięć godzin. Na gotowym dziele widniał on i Alex trzymający się za ręce. Pani Angela była pod wrażeniem zdolności nowego pracownika.
- Jeszcze kolejne kilka godzin i będzie super! - rzekł. Mimo iż obraz był cudny, to nadal widział w nim niedoskonałości.
- Nie przemęczaj się! Jest super! Zazdroszczę talentu! - pochwaliła kobieta.
- No zgoda. Pani tu rządzi! - zaśmiał się i poszedł do auta. Odjechał do domu. W duchu miał nadzieję, że jego wybranka zobaczy obraz. Napisał do szefowej SMSa by następnego dnia wpadła o czternastej na obiad. Chciał by poznała jego ojca.
Kira jak poparzony wbiegł do domu. Ojciec siedział jak zwykle wciągnięty w jakąś książkę.
- Tatuś! Jutro będziemy mięli gościa! - zakomunikował podekscytowany Kira.
- Kogo? - zdziwił się mężczyzna.
- Panią Angelę. Moją szefową. Przygotowałbyś coś dobrego na obiadek? - zrobił maślane oczy.
- No niech ci będzie. A teraz zajmij się sobą. Jestem zajęty. - zaśmiał się wesoło facet - Najlepiej idź spać. Widać żeś zmęczony! - dodał a Kira poszedł do siebie. Mężczyzna w głębi duszy miał nadzieję, że Alex do niego wróciła. Bardzo polubił tą dziewczynę.
Następnego dnia pani Angela była równiutko o wyznaczonej godzinie. Kira ucieszył się na jej widok, a jego ojciec wcześniej przygotował bukiet kwiatów. Zarumieniona przyjęła prezent. Mężczyzna oczywiście zrobił też pyszne spaghetti na obiad. Razem usiedli przy stole.
- Muszę przyznać, że ma pan bardzo uzdolnionego syna! Nie wiedziałam, że istnieją tak młodzi fryzjerzy z takim talentem! - chwaliła kobieta - A pan natomiast świetnie gotuje! - zaśmiała się. Dorośli szybko zaczęli się dogadywać. Kira właśnie to miał w planach. Nie chciał by jego ojciec był samotny. Chciał się już wyprowadzić. Kobieta zasiedziała się do dwudziestej pierwszej. Kiedy wyszła ojciec bez bicia przyznał się synowi, że Angela mu się podoba. Kazał mu jednak milczeć. Kira szybko postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Po kilku miesiącach ojciec Kiry i pani Angela zaręczyli się. Chłopak cieszył się ich szczęściem. Tylko to mu pozostało. Przecież sam swojego nie miał. Alex nadal milczała i nie dawała znaku życia. W końcu minął okrągły rok. Chłopak nie wychodził z domu, chyba że do pracy. Jego ojciec zamieszkał z Angelą więc został sam. Urodziny również spędził w samotności. Nie chciał nikogo widzieć. Chciał by Alexandra wróciła, ale wiedział, że to już nie możliwe. Zbyt dużo czasu minęło. Pewnego, wiosennego dnia ktoś zapukał do drzwi. Kira poszedł otworzyć. Prawie zemdlał jak zobaczył za drzwiami Alex. Prawie się rozpłakał.
- Jak po tym wszystkim co przeżyłem, możesz mi się pokazywać na oczy?! - najechał na nią. Nie panował nad sobą.
- Chciałam cię przeprosić za moją głupotę i mam nadzieję, że mi wybaczysz... - z oczu dziewczyny zaczęły lecieć łzy.
- Wejdź. - wpuścił ją do środka i zaprowadził do salonu.
- Sam mieszkasz? - zapytała.
- Tak. - odpowiedział.
- A gdzie twój tata?
- Mieszka ze swoją kobietą. - Kira się lekko zirytował.
- Masz kogoś... prawda? - wypaliła.
- Zaraz chyba wyjdę z siebie! - wrzasnął - Czy ty jesteś zdrowa psychicznie?! Zawsze cię kochałem! Zrobiłem tyle rzeczy dla ciebie przez ten czas, a ty nawet nie zauważyłaś! Chociaż to i tak nie twoja wina... miłość z czasem mija...
- Ale ja cię nigdy nie przestałam kochać! - rozpłakała się - Chciałam ci tylko coś powiedzieć i sobie pójść... bo wiem, że nie chcesz mnie widzieć...
- A więc? Słucham. - powiedział spokojnie siedząc na fotelu.
- Bo wtedy... po naszym pierwszym razie... - zacięła się - Ja zaszłam w ciążę.
- Że co?! Czemu mi nie powiedziałaś? Co z naszym dzieckiem? - zdziwił się. Był w głębokim szoku.
- W piątym miesiącu miałam wypadek samochodowy. - podniosła koszulkę odkrywając swój brzuch. Widniała na nim blizna w okolicy podbrzusza - Po tym wszystkim serce płodu przestało bić. Musieli mi zrobić cesarkę. - opowiedziała. Kira zdrętwiał. Po chwili zaczął płakać jak pięcioletnie dziecko. Podobnie wył w momencie kiedy zmarła jego matka.
- Wybaczam ci. - przytulił ją - Proszę, wróć do mnie! - Ale ja przecież nie mówiłam nic o zerwaniu... - pisnęła.
- Pokażę ci coś! - pociągnął ją za sobą. Wyprowadził ją z domu do samochodu. Pojechali pod salon fryzjerski, w którym pracował Kira. W kieszeni miał schowany prezent na specjalną okazję. Na miejscu pokazał jej swoje dzieło na ścianie. Alexandra prawie się popłakała widząc obraz. Nie wierzyła w to co widziała.
- Jakim cudem mogłam tego nie widzieć? - zaczęła pukać się w głowę. Kira wyjął małe pudełeczko z kieszonki bluzy. Klęknął przed nią i je otworzył. W środku był srebrny pierścionek z różowym diamentem.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał z nadzieją. Dziewczyna się rozpłakała. Rzuciła się na chłopaka i padli na trawnik. Obsypywała jego twarz całusami co oznaczało "tak". Przechodni widzący całą sytuację bili brawo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)